Kamil Kania, Interia: Śląsk był bardzo aktywny na rynku transferowym. Które wzmocnienie cieszy pana najbardziej? Jan Urban, trener Śląska Wrocław: - Wzmocnienie to nie najlepsze określenie. Przecież od nas odeszło 13 zawodników z takiej kadry 24-25-osobowej. Dla mnie normalną rzeczą jest, że trzeba sprowadzić taką liczbę piłkarzy, jaka odeszła. To nie będzie ani za wąska, ani za szeroka kadra. Końcówka poprzedniego sezonu pokazała, że potrzebujemy mieć szerszą kadrę. To wciąż nie koniec, bo nie sprowadziliśmy nawet tylu, ilu odeszło. Nie zmienia to faktu, że jak na realia Ekstraklasy, sprowadziliście rozpoznawalnych zawodników o uznanej pozycji. - Jedne nazwiska są bardziej znane, inne mniej, ale to na boisku się dowiemy, ile kto daje zespołowi. To będzie bardzo ważne. Jedni adaptują się szybciej, inni dłużej. Na pewno ważnym aspektem przy naszych transferach było to, że ci piłkarze, z wyjątkiem Dragoljuba Srnicia, grali w polskiej lidze. Trzeba pamiętać też, że dotychczasowe transfery to były przyjścia zawodników wolnych lub takich, za których trzeba było zapłacić naprawdę drobne pieniądze. Ze wszystkich zawodników, którzy latem trafili do Śląska najlepiej zna pan Jakuba Koseckiego. Wierzy pan, że wróci do formy, którą imponował przed wyjazdem? - Myślę, że Kuba chciałby grać więcej w Niemczech. Piłka niemiecka się zmieniła, gra jest efektowniejsza, większy nacisk kładzie się na technikę, ale nie w 2. Bundeslidze (śmiech). Tam warunki fizyczne odgrywają dużą rolę, co trochę skomplikowało sprawę. Nie mam powodów, aby nie wierzyć w Kubę. Pod moimi skrzydłami grał bardzo dobrze w Legii. Wywalczył sobie miejsce w składzie, trafił nawet do reprezentacji. Zakładam, że gdyby nie takie rozwinięcie sytuacji w Niemczech, to nie moglibyśmy sobie na niego pozwolić. Kamila Bilińskiego zamieniliście na Arkadiusza Piecha. Jakby pan porównał tych dwóch napastników? - Arek wydaje mi się mocniejszy, silniejszy w kontakcie. Lepiej powalczy, jeśli chodzi o grę w powietrzu. Kamil z kolei, to typ zawodnika, który, kiedy zaskoczy staje się bardzo groźny dla rywali. Wydaję mi się, że Piech to taki piłkarz, który zawsze strzelał bramki. Najlepiej spojrzeć w jego statystyki. W Polsce strzelał wszędzie poza Legią. - W Legii nie zawsze łatwo jest odnieść sukces. Raz dostał szansę, której nie wykorzystał, a na drugą chyba się nie doczekał. Takie jest życie piłkarza. To wcale nie oznacza, że w Śląsku będzie podobnie. Ilu transferów potrzebuje jeszcze Śląsk? - Proszę spojrzeć na nasz zespół. Jeśli odjąć tych młodych chłopaków, jak Oktawian Skrzecz, Daniel Łuczak, to nie mamy nawet 20 zawodników. Brakuje czterech-pięciu ogniw na pewno. Najlepszym przykładem jest pozycja napastnika, gdzie poza Arkiem Piechem nie mamy nikogo. - Będziemy się starali, aby dołączyli młodzi zawodnicy. Chciałbym, aby powalczyli o szansę. Jeśli tylko będą zasługiwali, to mogą liczyć na to, że ją otrzymają. Nie zabraknie mi odwagi, aby na nich postawić. Nigdy nie byłem i nie jestem zapatrzony na nazwiska, oceniam aktualną formę. A propos napastnika, potwierdzi pan, że Śląsk jest zainteresowany Marcinem Robakiem? - Były rozmowy, ale podejrzewam, że może być tak, że pół ligi z nim rozmawia. Zimą nie był pan zadowolony ze sparingpartnerów Śląska. Latem było lepiej? - Nie było lepiej, bo zagraliśmy tylko trzy sparingi, ale z drugiej strony nie mieliśmy ludzi, żeby zagrać więcej sparingów. Z trójką bramkarzy łącznie było tylko 21 zawodników. Nie było takiej możliwości i potrzeby, aby tych sparingów było więcej. Dwa zwycięstwa i remis. Jest pan zadowolony? - Jestem zwolennikiem tezy, że w sparingach wyniki to drugorzędna sprawa. Jestem zadowolony z wielu bardzo dobrych fragmentów gry. W drużynie jest bardzo dużo nowych zawodników i najważniejsze było to, aby jak najszybciej się zgrać. Pierwszym rywalem Śląska będzie Arka Gdynia, która ostatnio prezentuje się więcej niż dobrze, a i na rynku transferowym nie próżnowała. Jak pan oceni zespół Leszka Ojrzyńskiego? - Arka to jest zespół, który w ostatnim czasie jest największym wygranym w Polsce. Zanosiło się na to, że po zdobyciu Pucharu Polski spadną z ligi, a tymczasem utrzymali się i wygrali Superpuchar na terenie mistrza Polski. Na pewno nie zabraknie im pewności siebie (śmiech). Spotkał się pan już z nowym właścicielem klubu? - Tak. Przyjechał na mecz z Wisłą Płock. Mieliśmy okazję troszeczkę porozmawiać. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Nie wiem tylko, jak druga strona odebrała mnie (śmiech). Trudno było pracować w okresie, w którym wahały się losy właścicielskie? - Byliśmy na to przygotowani. Wiedzieliśmy, jakie plany ma miasto, ale musieliśmy działać. Wszystkie środki, które się zwolniły po odejściu zawodników, mogliśmy przeznaczyć na nowych piłkarzy. Z kolejnymi ruchami czekamy, aż wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik. Rozmawiał: Kamil Kania <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Terminarz nowego sezonu Ekstraklasy</a>