Powrót na trenerską karuzelę Ekstraklasy Wielkiego Oresta to spore wydarzenie, dzięki któremu już w piątek kibicom Wisły podniesie się ciśnienie. Zaprzyjaźniony z "Białą Gwiazdą" Śląsk zawita pod Wawel i teoretycznie powinniśmy być świadkami spacerku wicemistrzów Polski. Trener Lenczyk, to jednoosobowy oddział szybkiego reagowania Każdy, kto ma w pamięci mordęgę, jaką w zeszłym sezonie Wisła przechodziła w dwumeczu z prowadzoną przez Lenczyka Cracovią, wie dobrze, że łatwo nie będzie. Orest Lenczyk, jako bodaj jedyny polski trener - obok Franza Smudy (mam nadzieję, że nie obrazi się za to zestawienie), który potrafi w krótkim czasie odmienić zespół. Po trosze to zasługa jego charyzmy, po trosze inteligencji, którą bije na głowę połowę zarządu PZPN, ale też umiejętności dotarcia do piłkarzy. Jego konikiem było jednak zawsze przygotowanie fizyczne, a dokładniej, szybkościowe. Przy pomocy nieodżałowanego Jerzego Wielkoszyńskiego, trenerowi Lenczykowi o wiele łatwiej było przygotowywać zespół, ale i teraz będzie musiał sobie poradzić bez zmarłego w czerwcu przyjaciela. Jedno jest pewne - z Wielkim Orestem liga będzie barwniejsza, na konferencjach prasowych frekwencja powinna być stuprocentowa. Ktoś tam wybrzydza, że metody Lenczyka już się przeżyły, ale z pewnością one odniosą lepszy efekt, niż randka "w ciemno" z kimś z zagranicy. Trzęsący się gwizdek Podsumowując siódmą kolejkę Ekstraklasy zauważyłem, że sędziowie coraz częściej nie wytrzymują presji na nowych, wypełnionych po brzegi stadionach. Adam Lyczmański sprezentował Cracovii dwa gole, a Mirosław Górecki na innym pięknym nowym stadionie Legii przymykał oko na wiele fauli z obu stron. Nawet na ten popełniony na nim przez Ivicę Vrdoljaka, który domagał się sprawiedliwości po faulu Henriqueza na Chinyami.. Co ciekawe, Górecki wypaczył wynik meczu 5. kolejki GKS Bełchatów - Lechia Gdańsk (1-0) nie dyktując dla gdańszczan karnego po faulu na Pawle Buzale. Górecki do pomyłki się zresztą przyznał. Oto, co mówił "Przeglądowi Sportowemu": "Wygląda na to, że popełniłem ogromny błąd, oczywiście nieświadomie. Sytuacji, w której Drzymont atakował Buzałę, wbrew pozorom nie widziałem zbyt dobrze. Pole widzenia zasłaniał mi jeden z zawodników. Gdy się wychyliłem, piłkarz Lechii już leżał na murawie. Absolutnie nie miałem pewności, czy był faul. A gdy nie ma pewności, to karnego lepiej nie gwizdać". PZPN wprowadza zasady prawie angielskie Rodzi się tylko pytanie, czy po tak ewidentnej pomyłce arbiter powinien być wyznaczany do hitu kolejki? Ekspert sędziowski (członek Wydziału Zagranicznego PZPN-u) Sławomir Stempniewski tłumaczył się w Canale +, że w PZPN-ie przyjęli model angielski zarządzania sędziami i niekoniecznie topowe spotkania musi prowadzić najlepszy i doświadczony arbiter, gdyż ci młodsi też się muszą uczyć. Z Anglii PZPN odwzorował też miłosierdzie dla sędziów, którzy popełniają kardynalne błędów i zaniechał odsuwania ich od prowadzenia kilku kolejnych meczów. Szkoda tylko, że przy tym wszystkim PZPN zapomniał odwzorować z Anglii profesjonalizację sędziowania i w lidze gwiżdżą nauczyciele, instruktorzy nauki jazdy, czy chemicy (np. pan Górecki). Blada "Biała Gwiazda" w I połowie Wisła po okresie progresji zatrzymała się w I połowie w Bełchatowie, gdy zagrała koszmarnie. Naliczyłem się ledwie dwóch jej akcji złożonych z co najmniej czterech celnych podań. Przypomnijmy, że w poprzednich spotkaniach - zwłaszcza w Białymstoku - podopieczni Roberta Maaskanta potrafili wymienić aż 21 razy piłkę w jednym ataku! Oczywiście w piłce ilość dokładnych podań nie jest najważniejszym wyznacznikiem, bo chociażby Inter, czy Chelsea Mourinho niejedno trofeum zdobyły stosując zasadę: niewielka ilość, ale długich, otwierających drogę do bramki podań. Spotkanie w Bełchatowie dało kolejny dowód na to, że pojawienie się na boisku w składzie "Białej Gwiazdy" Patryka Małeckiego oznacza kłopoty niekoniecznie dla sędziego, ale na pewno dla rywala. Trener Maaskant próbuje utemperować "Małego", wyleczyć go z pyskowania do arbitrów. Za czerwoną kartkę w sparingu z Koszarawą "Mały" dostał karę finansową (już drugą w tym sezonie), a w Białymstoku i tak miał uwagi do arbitra. Nie zmienia to faktu, że w dzisiejszej - dalekiej od ideału Wiśle - taki piłkarz nie powinien marnować się w rezerwie. Maaskantowi współczuć można sytuacji w defensywie. Jeśli ktoś obiecywał sobie wiele po finaliście MŚ w RPA - Osmanie Chavezie, musiał być rozczarowany. Chavez jest wprawdzie silny, lecz brakuje mu zwrotności, szybkości, a na dodatek traci głowę. W Bełchatowie nadepnął na kolano rywalowi, za co zaocznie Komisja Ligi może nałożyć mu karę. Na spotkanie ze Śląskiem Wisła może zostać i bez Chaveza, i bez pauzującego za kartki Clebera. Cracovia wystartowała w 7. kolejce Późno, bo późno, ale Cracovia ruszyła z bloków startowych. W spotkaniu z Arką wywalczyła trzy punkty. Trener Rafał Ulatowski dokonał kilku roszad w składzie. Zauważył na przykład, że Suart nie nadaje się do gry w obronie, gdyż słabo się tam sprawuje i wstawia go do pomocy. Poważniejszy egzamin czeka "Pasy" w Lubinie, gdzie Zagłębie będzie chciało sobie powetować porażkę z Jagiellonią. Prezes Cracovii, Janusz Filipiak podkreśla: "Cracovia, to nie jest zespół do spadku". Teoretycznie z pewnością tak, ale rzeczywistość i tabela na razie są brutalne dla "Pasów": do bezpiecznego miejsca brakuje czterech "oczek". W przełom wierzą też kibice Legii, po tym jak ich pupile walecznością, nieustępliwością poskromili Lecha Poznań. Sęk w tym, że przełomami miały być już szczęśliwe wygrane z Cracovią i Śląskiem Wrocław. Być może Maciej Skorża hołduje zasadzie "do trzech razy sztuka"...