Solorz posiada w Śląsku 51 procent udziałów, a pozostałe 49 procent ma miasto Wrocław. Gdy kilka lat temu zawiązywano spółkę, zakładano, że Solorz, obok stadionu, wybuduje galerię handlową, która będzie generować zyski na utrzymanie klubu. Z tych planów nic nie wyszło, gdyż Solorzowi, a konkretnie kontrolowanej przez niego spółce Bithell Holdings, nie udało się w przewidzianym terminie uzyskać kredytu bankowego. Gdy idea budowy galerii handlowej upadła, większościowy udziałowiec Śląska przestał finansować klub. Ciężar jego utrzymania spadł na barki Wrocławia. W 2012 roku z miejskiej kasy wydano na ten cel 19 milionów złotych. W wywiadzie dla katowickiego dziennika "Sport" prezydent Wrocławia Rafał Dudkiewicz nie krył, że zamierza kulturalnie zakończyć współpracę z Solorzem, gdyż według niego układ, w którym mniejszościowy udziałowiec wykłada na klub kilkanaście milionów, a większościowy nic, traci sens. "Najpóźniej na początku stycznia zamierzam spotkać się z panem Solorzem. Skoro tylko my płacimy na Śląsk, musimy mieć pełnię możliwości działania" - tłumaczy w wywiadzie dla "Sportu" Rafał Dutkiewicz. "Tak jak weszliśmy do Śląska, tak możemy wyjść" - stwierdził z kolei Zygmunt Solorz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". " Umowa mówiła, że klub wydzierżawia od miasta działkę budowlaną, na której ma powstać centrum handlowe. Później jednak nam tę działkę odebrano. Plan zbudowania mechanizmu, który by finansował Śląsk, nie został tym samym zrealizowany. Jeśli prezydent wycofał się z udostępnienia nam gruntu, to trudno. Musimy się rozstać. My nie jesteśmy zainteresowani sponsorowaniem drużyny" - dodał: "Są różne czasy dla prowadzenia biznesu. Ostatnio był trudny czas. Jeśli ktoś uważnie obserwuje rynek, powinien to rozumieć. Jak rozumiem, we Wrocławiu nie wytrzymano ciśnienia, pan prezydent uznał, że są powody, aby zrezygnować i koniec". Wygląda więc na to, że aktualnego mistrza Polski czekają spore problemy. Miasto Wrocław będzie mogło wykupić udziały Solorza, których wartość nominalną szacuje się na 18 milionów złotych oraz utrzymywać klub. A wydatki na klub są ogromne. Wynoszącego milion złotych odszkodowania domaga się były trener Ryszard Tarasiewicz, utrzymywać też trzeba zwolnionego we wrześniu Oresta Lenczyka, a także przedłużyć umowę m.in. z Sebastianem Milą. Do tego dochodzą zaległości finansowe wobec niemal całej drużyny. Solorz, choć skusił się na inwestowanie w Śląsk, to nigdy nie był przesadnie zainteresowany piłką nożną. Na meczach swojego klubu był tylko kilkakrotnie. Poza tym ogromny kredyt zaciągnięty na sfinansowanie zakupu Polkomtelu, sprawił że budowa mocnego klubu piłkarskiego zeszła na daleki plan.