Trzecie miejsce od końca, zaledwie sześć uciułanych punktów w siedmiu meczach, bilans bramek 7-15 - tak wyglądała sytuacja Ruchu w tabeli przed nastaniem ery Kociana. Dzisiaj "Niebiescy" są wiceliderem i starają się deptać po piętach Legii. 56-letni szkoleniowiec z Bańskiej Bystrzycy rozwala system w T-Mobile Ekstraklasie. W skromnych warunkach osiąga najlepsze wyniki! - Trener Kocian jako jedyny nie pytał o warunki finansowe, tylko wsiadł w auto, przyjechał i chciał nam pomóc w rozwiązaniu problemu - wspomina genezę zatrudnienia słowackiego szkoleniowca wiceprezes Ruchu, Mirosław Mosór. - Trener Kocian pracował w kilku zawodowych klubach, więc wie, jak poukładać grę i przede wszystkim przygotować zespół, by nie gasł po 60 minutach gry - podkreśla Mirosław Spiżak, którego Kocian trenował w Niemczech (Sportfreunde Siegen). "W niedzielę dowiedziałem się, że Ruch przegrał 0-6 z Jagiellonią, w poniedziałek była gorąca linia, we wtorek negocjowałem już w Chorzowie, w czwartek prowadziłem pierwszy trening, a w sobotę pierwszy mecz. Zatem wszystko działo się błyskawicznie" - wspomina w rozmowie ze słowackim "Sportem" Jan Kocian. Gdy piłkarze Ruchu analizują cudowną odmianę przy Słowaku, jako pierwsze jej składowe podają: "zdjął z nas presję", "wprowadził spokój". Do tego doszła świetna taktyka. Linie obrony i pomocy znajdują się blisko siebie, a po odbiorze piłki następuje błyskawiczny kontratak z udziałem czterech piłkarzy. Kocian doszedł do wniosku, że w pierwszej kolejności musi uszczelnić defensywę. Rutyniarza Marcina Malinowskiego z drugiej linii cofnął na środek obrony. Przed rundą wiosenną Ruch stracił Łukasza Janoszkę, nikt znaczący nie doszedł, ale drużyna gra lepiej niż jesienią. - Trener Kocian jest dobrym trenerem i uczciwym człowiekiem. Z zawodnikami ma koleżeńskie stosunki, każdemu prawdę powie zawsze prosto w oczy. Dzięki temu drużyna za niego chce umierać na boisku - podkreśla Spiżak. - Ważne też, że potrafi dostosować styl gry pod zawodników, jakimi dysponuje, a nie każdy trener wie, jak to zrobić. Śledząc suche fakty o trenerze Kocianie można łatwo dojść do wniosku, że nie zawsze szło mu jak z płatka. Sportfreunde Siegen (oprócz Spiżaka grał tam też Daniel Bogusz) spadło z 2. Bundesligi, a reprezentacja Słowacji, której był selekcjonerem w latach 2006-2008, spadła z 33. na 62. miejsce w światowym rankingu. "W Niemczech przywykłem, że dyscyplina i praca są w cenie. W reprezentacji Słowacji była inna rzeczywistość i nie chodzi tylko o graczy, ale też o działaczy. Co mnie zaszokowało? Gdy miałem zaprezentować swą filozofię pracy, zanim mnie jeszcze ogłoszono selekcjonerem, jeden z najbardziej wpływowych działaczy ówczesnego zarządu, powiedział mi, że jeśli nie zabiorę jego przyjaciela na asystenta, to zrobi presję, abym jednak nie został tym selekcjonerem" - wspomina w rozmowie z bratysławskim "Sportem" Kocian. I dodaje: "To było jak w złym śnie. Ostatecznie postawiłem na swoim, ale na zarządzie zaczęły się kłótnie i już nawet nie wiedziałem, jak się rzeczy mają. W końcu zostałem trenerem Słowacji, ale wiedziałem, że to nie będzie lekki kawałek chleba". Kocian odkrył dla reprezentacji Słowacji Marka Hamszika, który nie był wtedy jeszcze gwiazdą Napoli, tylko grywał w Brescii. "Pojechałem na jego mecz i zobaczyłem, że wykonuje wszystkie stałe fragmenty gry i że jak na swój wiek jest dobrze rozwinięty. Dałem mu szansę w meczu z Polską i tak się zaczęła jego kariera reprezentacyjna, choć byli tacy, którzy odradzali mi powoływanie Hamszika" - opowiada Kocian. U niego w kadrze zaczynali także Pekarik, Huboczan i Jan Mucha. Dlaczego nie udało mu się utrzymać Sportfreunde w 2. Bundeslidze? - Sportfreunde jak na Niemcy byli skrajnie nieprofesjonalnym klubem. Nie mieliśmy nawet porządnego boiska treningowego, a zima wtedy była długa. W Siegen ciągle padał deszcz albo śnieg. Przygotowywaliśmy się w fatalnych warunkach. Nie udało się nam utrzymać, bo cudu nie było. Podkreślam - pod względem infrastruktury odstawaliśmy do 2. Bundesligi - uważa Spiżak. - Solidną pracą, wybieganiem przez 90 minut w Polsce można zdziałać wiele. Nie każdy trener potrafi tak przygotować zespół, stąd sukcesy odnoszą Kocian i Smuda - twierdzi Mirosław Spiżak. "Pierwszy raz w życiu jestem w sytuacji, że ode mnie, trenera, nie chcą awansu, gry w pucharach, konkretnego wyniku. Mam działać według własnej filozofii, która jest spójna z klubową strategią" - podkreśla Jan Kocian, który w Chorzowie znalazł swoje miejsce na ziemi. Jan Kocian Urodzony: 13 marca 1958 roku w Zlatych Moravcach. Sukcesy: piłkarz roku Czechosłowacji za rok 1990, 26-krotny reprezentant Słowacji, uczestnik MŚ 1990 r. we Włoszech, gdzie Czechosłowacja do ćwierćfinału. Kariera trenerska: 1993-1995 asystent selekcjonera Słowacji Jozefa Venglosza, 1996/97 - Dukla Bańska Bystrzyca 1997/98 - Petra Drnovice (Czechy), 1998/99 FC Koszyce, Czerwiec 1999-styczeń 2002 -asystent trenera FC Koeln, Styczeń 2002 - 30 czerwca 2004 - asystent trenera Eintrachtu Frankfturt, 22 lutego - 30 czerwca 2005 - Rot-Weiss Erfurt, 1 stycznia 2005 - 4 luty 2006 - Sportfreude Siegen, 2006-2008 - reprezentacja Słowacji, 2009 - asystent Karela Bruecknera w reprezentacji Austrii, 2010-2011 - Jiangsu Sainty (Chiny), 2011/2012 - South China, Od września 2013 r. - Ruch Chorzów. Autor: Michał Białoński