<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2015-2016,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj!</a> Mecz rozpoczął się od ataków gości. Już po 40 sekundach Lechia mogła prowadzić. Dynamiczne wejście i mocne dośrodkowanie Michała Maka zmierzało w kierunku Grzegorza Kuświka, którego starał się powstrzymać Marek Szyndrowski. Piłka trafiła w interweniującego lewego obrońcę chorzowian i zmierzała do bramki. Na szczęście dla gospodarzy uderzyła jeszcze w nogę dobrze interweniującego Matusa Putnockiego i wyszła na rzut rożny. W 4. minucie z wolnego mocno uderzył z kolei Ariel Borysiuk. Futbolówka minęła jednak cel. Potem nastąpiło okres, który wstrząsnął Lechią. Już pierwsza składna akcja "Niebieskich" przyniosła im prowadzenie. Bardzo dobrze grający w środku pola Patryk Lipski zagrał na prawą stronę do Martina Konczkowskiego. Ten dośrodkował w pole karne, a tam najwyżej do piłki wyskoczył Mariusz Stępiński, który fantastycznym strzałem głową zdobył swoją ósmą bramkę w tym sezonie. Gdańszczanie odpowiedzieli strzałami z dystansu Maka i Borysiuka, ale oba uderzenia pomocników Lechii były niecelne. Za to Ruch dalej punktował gości. W 23. minucie dał o sobie znać pochodzący z Gdańska Marek Zieńczuk. Otrzymał piłkę od Lipskiego i nie zastanawiając się kropnął mocno z dystansu. Futbolówka ugrzęzła w długim rogu bezradnie interweniującego Marko Maricia. Chorwacki golkiper był niepocieszony, tym bardziej że na trybunach stadionu przy ulicy Cichej dopingowała go z wywieszoną chorwacką flagą, grupa rodaków. Warto dodać, że Zieńczuk po zdobytym golu nie okazywał radości. Pochodzi przecież z Gdańska, a piłkarskiego abecadła uczył się właśnie w Lechii. Trzy minuty później doświadczony skrzydłowy Ruchu znowu dał o sobie znać. Wrzucił piłkę z lewej strony wprost na głowę Michała Koja, który z kilku metrów, nie atakowany przez nikogo, zdobył swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Pod koniec pierwszej części jeszcze raz do siatki rozbitych gdańszczan mógł trafić Stępiński. Tym razem piłka, po strzale powołanego do kadry przez Adama Nawałkę napastnika, minęła jednak cel. Na drugą połowę Lechia wyszła z jedną zmianą. Sławomira Peszkę zmienił Daniel Łukasik i była to bardzo dobra decyzja Thomasa von Heesena. "Zielono-biali" mogli zdobyć bramkę już w 49. minucie, ale po ładnym, technicznym uderzeniu Grzegorza Wojtkowiak z kilkunastu metrów świetnie interweniował Putnocky. Ruch odpowiedział kolejną dobrą akcją aktywnie grającego Zieńczuka. Piłka po jego strzale przeszła jednak obok słupka bramki Maricia. Podobnie, jak uderzenie rezerwowego Łukasika w 62. minucie. Trzy minuty później do siatki trafił w końcu najlepiej grający w drużynie Lechii Mak. Skrzydłowy Lechii urwał się pilnującym go piłkarzom Ruchu, łatwo w polu karnym ograł Koja i celnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Zanim "Niebiescy" doszli do siebie, było już 2-3, a głównej roli znowu wystąpił Mak. Piłkarz Lechii otrzymał świetne podanie od Łukasika, który dał dobrą zmianę i po raz drugi zaskoczył słowackiego bramkarza Ruchu. W 70. minucie mogło już być 3-3! Po dobrym dośrodkowaniu Maka przed szansą wyrównania stanął Kuświk. Napastnik Lechii z ostrego kąta i przy asyście obrońcy chorzowian chybił. W końcówce gospodarze musieli też sobie radzić bez kontuzjowanego prawego obrońcy Konczkowskiego, którego na murawie zastąpił Tomasz Podgórski. Przez to trener Waldemar Fornalik musiał poprzestawiać obronę. Na jej lewej stronie z konieczności musiał biegać Zieńczuk. W 76. minucie goście domagali się "jedenastki" po tym, jak w polu karnym po starciu z Zieńczukiem upadł Kuświk. Sędzia Paweł Gil nie zdecydował się jednak na podyktowanie karnego. Lechia dalej atakowała i była bliska wyrównania. W 78. minucie, po dobrym dośrodkowaniu z wolnego, w boczną siatkę bramki gospodarzy trafił Mario Malocza. Ostatnie minuty to rozpaczliwa obrona chorzowian i wściekłe ataki gości. W 87. minucie przed szansą stanął debiutant Michał Żebrakowski, ale obrońcy Ruchu wybili mu piłkę sprzed nóg. W końcu w ostatniej minucie do siatki Ruchu trafił właśnie Żebrakowski, ale wcześniej był na pozycji spalonej i gol słusznie nie został uznany. W ostatnich sekundach pod bramkę gospodarzy zawędrował nawet bramkarz Lechii, ale ostatecznie wyrównującej bramki gościom nie udało się zdobyć. Chorzowianie dowieźli wygraną do końca, odnieśli szóste zwycięstwo w sezonie i wskoczyli do pierwszej ósemki tabeli Ekstraklasy. Warto dodać, że sobotnie spotkanie było 250., w którym w roli trenera na ławce usiadł trener Fornalik. Z ćwierć tysiąca meczów ten doświadczony szkoleniowiec w 137 grach prowadził Ruch. Jego bilans w "Niebieskich" to 62 wygrane, 45 remisów i 45 porażek. Z Chorzowa Michał Zichlarz Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 3-2 (3-0) Bramki: 1-0 Stępiński (10.), 2-0 Zieńczuk (23.), 3-0 Koj (26.), 3-1 Mak (65.), 3-2 Mak (68.). Ruch: Matus Putnocky - Martin Konczkowski (70. Tomasz Podgórski), Michał Koj, Mateusz Cichocki, Marek Szyndrowski - Kamil Mazek (89. Michał Szewczyk), Łukasz Surma, Maciej Iwański, Patryk Lipski, Marek Zieńczuk - Mariusz Stępiński (81. Michał Efir). Lechia: Marko Marić - Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Mario Malocza, Jakub Wawrzyniak - Sławomir Peszko (46. Daniel Łukasik), Aleksandar Kovacević, Ariel Borysiuk (85. Michał Żebrakowski), Maciej Makuszewski, Michał Mak - Grzegorz Kuświk (76. Milos Krasić) Żółte kartki: Marek Szyndrowski - Ruch. Mario Malocza - Lechia. Sędziował: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 6829 <a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-ruch-chorzow-lechia-gdansk-2015-11-07,mid,548940" target="_blank">Zobacz raport meczowy</a>