Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Interia: Komu będzie pan kibicował w niedzielnym derbowym spotkaniu Ruchu z Górnikiem? Józef Wandzik: Będę kibicował śląskim drużynom. Na pewno jednak bliższy mojemu sercu jest Górnik. Od małego jeździłem na ten stadion. To drużyna mojego serca. Zaczynałem w Rodle Górniki, potem był Ruch, ale najwięcej zawdzięczam właśnie Górnikowi. Jest pan na bieżąco z tym, co dzieje się w Ruchu i Górniku? - Tak. W Zabrzu byłem w czerwcu i w ostatnią niedzielę na rodzinnym pikniku i meczu sparingowym z Wisłoką. Górnik to teraz dobrze zorganizowany klub. Jak mogą, starają się zachęcić młodych do siebie. Jak jeszcze zostanie ukończony stadion, to znaczy oddane do użytku trzy trybuny, to będzie coś. Zamierzam przyjechać na lutowe derbowe spotkanie z Ruchem. Grał pan w Ruchu, a w 1985 roku przeszedł pan do Zabrza. Jak potem przyjmowano pana na stadionie w Chorzowie? - Były nieprzyjemne okrzyki pod moim adresem, ale kibice mają się prawo wypowiadać w ten sposób. Ruchowi też zresztą sporo zawdzięczam, choć tak jak mówię, bliższy sercu jest Górnik. Co do Ruchu... W Grecji mieszkam już od 25 lat, a moim przyjacielem jest Krzysiek Warzycha, który mocno jest przecież związany z klubem z Chorzowa. Podobnie przyjaźnię się z innym graczem Ruchu Mirkiem Bąkiem, który też mieszkał w Grecji, a teraz jest trenerem kobiecego zespołu Jaskółki Chorzów. Jak wspomina pan Wielkie Derby Śląska? - To zawsze coś specjalnego. Derbom zawsze towarzyszy ta szczególna otoczka. Szkoda tylko, że teraz nie zostanie wpuszczona na stadion grupa kibiców Górnika. Jak są kibice drugiego zespołu, to są przyśpiewki z jednej i drugiej strony. Dzięki temu jest ta specjalna atmosfera. Jak pan skomentuje to, że na niedzielny mecz nie zostaną wpuszczeni fani Górnika? - Kiedy grałem w Grecji i dochodziło do spotkań Panathinaikosu z Olympiakosem, to na trybunach było 80 tysięcy kibiców. Teraz od trzech lat, ze względów bezpieczeństwa, kibice jednej czy drugiej przyjezdnej drużyny nie są wpuszczani na stadion. Nie wiem czemu tak się dzieje i nie potrafię tego wytłumaczyć, że policja w jednym czy drugim kraju nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa. Tym bardziej, że teraz stadiony są mniejsze i na spotkania przychodzi po 25-30 tysięcy ludzi. Piłka nożna jest dla kibiców, a nie samych zawodników czy dziennikarzy. Kibic przychodzi na mecz i chce jakości. To tak jak z filmem. Jak jest dobry, to jeszcze raz pójdzie do kina. Na słaby film już się nie wybierze. Z meczami jest podobnie. Jeszcze w pana czasach w drużynach Górnika i Ruchu zdecydowanie przeważali gracze z Górnego Śląska. Teraz Ślązaków w jedenastce z Zabrza i Chorzowa można policzyć na palcach jednej ręki. Znak czasu czy słabość śląskiej piłki? - I jedno i drugie. Kiedyś żartowaliśmy z tych przyjezdnych. Jackowi Grembockiemu czy Andrzejowi Zgutczyńskiemu mówiliśmy, że jak z trzy, cztery lata pograją na Śląsku, to będą już jak miejscowi, bo krew będą mieli przetoczoną. W tamtych czasach byli możni sponsorzy, zakłady pracy, kopalnie, huty. Każdy klub miał wiele zespołów młodzieżowych, a po dwa derbowe spotkania rozgrywane były w każdej kolejce. Oprócz Górnika czy Ruchu były też przecież takie zespoły, jak Polonia Bytom, Tychy, ROW, Zagłębie czy Jastrzębie. A teraz? Ile jest szkółek na Śląsku? Gwarek Zabrze, Stadion Chorzów... Niewiele. Nie ma już tego co było. Tak, że na kolejne mistrzostwo Polski przyjdzie chyba jeszcze poczekać. Co w tej chwili robi Józef Wandzik? - W Grecji prowadzę dwie szkółki bramkarskie, w których trenuje kilkudziesięciu chłopaków. Oprócz tego pracuję w drugoligowym klubie AO Kerkyra. Zajmuję się tam całą strukturą bramkarską, a także organizacją Akademii Piłkarskiej. Właśnie tworzymy zespoły do lat 20 i 17. Sezon u nas rozpoczyna się 27 września. Rozmawiał Michał Zichlarz Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy