Słowak zastąpił w składzie Krzysztofa Kamińskiego, sprzedanego do drugoligowego japońskiego zespołu Jubilo Iwata. Występował m.in. w MFK Koszyce i Slovanie Bratysława, ostatnio grał w MFK Rużomberok. Dodał, że ta "emigracja" została dostrzeżona też w słowackich mediach. - Sporo się o tym mówi. Najwięcej słowackich piłkarzy gra w Czechach, a potem jest Polska. Przyciąga tu jej jakość, wspaniała atmosfera na stadionach, zainteresowanie mediów. Pytałem kolegów występujących w polskich klubach i mówili o radości grania - wyjaśnił zawodnik. Przyleciał z Ruchem na zgrupowanie do Turcji, co powieliło schemat przygotowań w słowackich drużynach. - Jestem w Turcji zimą ósmy raz. Z Ruchem związałem się krótką, półroczną umową z opcją przedłużenia o rok, a potem zobaczymy, co będzie dalej. Na razie się nad tym nie zastanawiam. Tak byłem umówiony z działaczem Rużomberoka, że w przypadku zagranicznej ofert odejdę. Chorzowianie byli najszybsi - stwierdził. Przed podpisaniem umowy z "Niebieskimi" bramkarz radził się rodaka Jana Chovanca, który po kilkumiesięcznym pobycie na Cichej zimą odszedł. - Jemu nie wyszło. Ale o klubie mimo wszystko wypowiadał się bardzo dobrze - zauważy Putnocky, który w słowackiej ekstraklasie rozegrał 209 spotkań. Już po zawarciu kontraktu o opinie na temat polskiej ligi pytał też bramkarza Legii Duszana Kuciaka. Podczas poniedziałkowego sparingu ze szwajcarskim FC Winterthur Słowak dał się poznać jako bramkarz "żyjący" na boisku. Pokrzykiwał, ustawiał obrońców. - Komunikacja jest bardzo ważne. Rozmawialiśmy przed meczem. Koledzy powiedzieli, żebym krzyczał po słowacku, jeśli czegoś nie będę umiał po polsku. I tak było - podkreślił Putnocky, który zaczynał swoją przygodę z piłką na pozycji stopera.