"Kiedy 1 sierpnia 2016 r. po raz kolejny wchodziłem w skład władz Ruchu Chorzów byłem przekonany, że w krótkim czasie da się poprawić sytuację finansowo - organizacyjną Klubu. Moja decyzja o wejściu w skład Zarządu, była bowiem poprzedzona wielomiesięcznymi rozmowami z wieloma decydentami w Klubie i wokół niego, i miałem pełne poparcie dla moich planów sanacji finansów w Klubie. Ponieważ uważam, że nowe wyzwania wymagają nowych ludzi, zaproponowałem zaangażowanie w Klubie takich osób jak m.in. Krzysztof Warzycha i Krzysztof Ziętek. Osoby te miały zastąpić dotychczas zatrudnione osoby, zatem nie generowałyby dla Klubu żadnych dodatkowych kosztów. W krótkim czasie okazało się jednak, że nie mogę zatrudnić osób, które miały pomóc mi w poprawie sytuacji organizacyjno - finansowej, a porządki w Klubie miałem robić przy pomocy osób, za czasów których Klub popadł w obecne kłopoty" - pisze Paterman. W swoim oświadczeniu odnosi się też od odejścia z Ruchu Mariusza Stępińskiego. Były prezes "Niebieskich" uważa, że młody napastnik odszedł do FC Nantes za zbyt małą kwotę. Nieoficjalnie Francuzi zapłacili czy mają zapłacić 1,5 mln euro, ale 40 proc. z tej sumy ma trafić na konto poprzedniego klubu Stępińskiego 1.FC Nuernberg. "Sprawa transferu Mariusza Stępińskiego, która wywołała tyle emocji, z mojej perspektywy wygląda zupełnie inaczej, niż się to przedstawia. Po pierwsze negocjacje w tej sprawie z FC Nantes odbywały się poza mną i drugim członkiem zarządu - przedstawicielem miasta Chorzów. Można wręcz powiedzieć, że próbowano postawić nas w tej sprawie przed faktami dokonanymi. Tym niemniej mając świadomość, że Mariusz Stępiński jest dziś najcenniejszym aktywem naszego Klubu, w krótkim czasie udało się nam uzyskać ofertę dwukrotnie przewyższającą kwotę, za którą chciano wytransferować Mariusza Stępińskiego do FC Nantes. Brak nie tylko mojej zgody, ale także drugiego członka zarządu - przedstawiciela miasta Chorzów, na transfer Mariusza Stępińskiego do FC Nantes na wynegocjowanych poza naszą wiedzą warunkach, naszym zdaniem niekorzystnych dla Klubu, był moim zdaniem, jedną z przyczyn mojego odwołania z Zarządu" - wyjaśnia bez ogródek Paterman. Na koniec pisze jeszcze w specjalnym oświadczeniu: "Ostatni miesiąc był dla mnie jednym z najtrudniejszym w moim życiu. Było tak z wielu powodów. Nie tylko za sprawą niejasnych okoliczności transferu Mariusza Stępińskiego. Wobec wcześniejszych deklaracji, nie spodziewałem się takich problemów we współpracy z wieloma osobami, które deklarowały mi swoją pomoc w trudnej misji poprawy finansów Klubu. Pomoc otrzymałem ze strony Pana Prezydenta Andrzeja Kotali i drugiego członka Zarządu Pana Rafała Byrczka. Nie zawiedli mnie także przyjaciele, na których zawsze mogę liczyć i osoby, dla których R na sercu, jest ważniejsza niż pieniądze. Przykro mi tylko, że mój przyjaciel Krzysztof Warzycha, którego pozycja w piłkarskim świecie jest nie do podważenia, nie znalazł należnego mu miejsca w Klubie. Krzysztof Warzycha wiele zawdzięcza Klubowi, który jest dla niego drugim domem. Ale i Klub ma mu wiele do zawdzięczenia. Ich współpraca wyszłaby wszystkim na dobre. Powiedziałem kiedyś, że Cicha to dom, a dom jest najważniejszy. Ta idea przyświecała mi przez całe życie i dalej uważam, że Klub, Ruch Chorzów jest najważniejszy. Jego największą wartością są tradycja i kibice. Dlatego uważam, że dziś wokół Ruchu Chorzów potrzebny jest spokój i wytężona praca. Niepotrzebne są dziś waśnie i spory, dlatego życzę Ruchowi Chorzów jak najlepiej, a osobom które podjęły się trudu wyjścia na prostą z finansami Klubu, życzę sukcesu. Ich porażka będzie bowiem porażką wszystkich, którzy kochają Ruch Chorzów" - kończy Paterman. Michał Zichlarz Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy