- To nie było szczęście, ale nasza konsekwencja i dobra gra. Wydaje mi się, że to nie tak, że lepiej graliśmy w dziesięciu, ale Wisła prezentowała się gorzej w przewadze. Do straty bramki nie daliśmy im za dużo pograć, ale to się zmieniło po golu dla nich. Wtedy straciliśmy intensywność - analizował na gorąco Papszun. - Przewaga liczebna często nie jest przewagą na boisku. Według mnie Wisła miała duże problemy z organizacją gry w drugiej połowie i wykorzystaliśmy to. Wygraliśmy dla naszych kibiców, którzy licznie przyjechali do Krakowa, a teraz wracamy do Częstochowy, bo zaraz czeka nas bardzo ważny mecz pucharowy - dodał trener Rakowa. Zapytaliśmy szkoleniowca, czy według niego Giannis Papanikolaou zasłużył na czerwoną kartkę. - Przede wszystkim z mojej perspektywy na czerwoną kartkę zasługiwał też piłkarz Wisły [Michal Skvarka], ale musiałbym zobaczyć powtórkę. Nie ma to jednak znaczenia, bo mój zawodnik powinien kontrolować emocje. Trzeba być odpowiedzialnym i będziemy to musieli sobie wyjaśnić - zaznacza Papszun, który również został ukarany przez arbitra, ale żółtą kartką. - Wyszedłem ze strefy, takie moje standardowe zachowanie, za które na ogół dostaję kartki. Żadnych wulgaryzmów czy czegoś w tym stylu tam nie było - zapewnia Papszun. Szkoleniowiec Rakowa został również poproszony o ocenę gry bramkarza Kacpra Trelowskiego, który debiutował w Ekstraklasie. - Cieszę się, że padło pytanie o niego... Gratuluję mu świetnego debiutu, bo wejść do bramki na Wiśle, przy takiej publiczności, wcale nie jest łatwo. To nasz wychowanek, od dłuższego czasu przygotowywaliśmy go do debiutu i wiedzieliśmy, że sobie poradzi, ale nie wiedzieliśmy, że aż tak dobrze. Jego debiut wiąże się z naszymi problemami, ale nie chcę za dużo mówić, bo przeciwnicy na pewno słuchają naszych konferencji. Czy może zagrać w Kazaniu [w rewanżowym meczu z Rubinem - przyp. red.]? Pewnie, że tak. Szczególnie, że szisiaj się sprawdził - uśmiecha się Papszun. PJ