<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/rakow-czestochowa-korona-kielce,5697" target="_blank">Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji na żywo z meczu</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/rakow-czestochowa-korona-kielce,id,5697" target="_blank">Zapis relacji na żywo dla urządzeń mobilnych</a> Raków mecze w roli gospodarza musi rozgrywać w Bełchatowie, ponieważ stadion w Częstochowie na razie nie spełnia wymogów PKO Ekstraklasy. Przed sobotnim meczem odbyła się miła uroczystość. Tomasz Petraszek, kapitan beniaminka, otrzymał puchar za wywalczenie awansu. I to w sumie tyle dobrego, co można napisać o Rakowie w pierwszej połowie. Korona prezentowała się w niej zdecydowanie lepiej, a gdyby nie Michał Gliwa w bramce, to podopieczni Papszuna mogli przegrywać. Już w czwartej minucie, po dośrodkowaniu z prawej strony Marcina Cebuli, uderzył nowy w kieleckim zespole Urosz Djuranović, ale piłka po ręce Gliwy wyszła ponad poprzeczką na róg. Chwilę później czarnogórski napastnik stanął przed kolejną szansą. Tym razem fantastycznym przerzutem za linię obrony popisał się Jakub Żubrowski, Djuranović strzelił z kąta, ale bramkarz gospodarzy był na posterunku. Piłkarze beniaminka w ogóle mieli problemy z długi przerzutami. Tak samo było w 11. minucie, kiedy Djuranović otrzymawszy piłkę zgrał ją do innej nowej twarzy w Koronie - Michala Papadopulosa, Czech nie opanował jej, ale ta trafiła pod nogi kolejnego debiutanta w zespole Gina Lettieriego - Erika Paczindy, który się z nią odwrócił i strzelił, ale w środek bramki. Natomiast w 24. minucie Cebula podał do Djuranovicia, ten wycofał do wbiegających kolegów. Piłkę dostał Paczinda, jednak jego uderzenie znowu obronił bramkarz Rakowa. Pod koniec pierwszej połowy Dawid Szymonowicz na środku boiska zaatakował nakładką Djuranovicia. Napastnik Korony zwijał się z bólu, ale sędzia Piotr Lasyk nie odgwizdał faulu, choć obrońcy Rakowa należała się nawet kartka, a już wcześniej obejrzał "żółtko", więc powinien opuścić murawę. Tuż po zmianie stron goście objęli prowadzenie. Po podaniu Michaela Gardawskiego piłka przelała się na stopie Petraszka, popędził za nią Paczinda, którego w polu karnym staranował Gliwa. Do "jedenastki" podszedł Adnan Kovaczević. Obrońca Korony oddał mocny strzał, Gliwa go jednak wyczuł, ale piłka po jego palcach wpadła do siatki. Piłkarze Rakowa być może chcieli zmienić niekorzystny wynik, ale brakowało jakości w ich akcjach. Raz Rusłan Babienko zagrał prostopadle do Miłosza Szczepańskiego, którego jednak przed polem karnym sfaulował Kovaczević, za co zobaczył żółtą kartkę. Do rzutu wolnego z około 20 metrów podszedł wspomniany Babienko, ale trafił piłką w mur. Korona natomiast starała się kontrolować przebieg wydarzeń i jej się to udawało, a momentami wyprowadzała groźne kontry. Tak było w 71. minucie, kiedy Djuranović przedarł się prawą stroną, ale jego dośrodkowanie przerwał Petraszek. Potem jeszcze zza pola karnego uderzył Gardawski, jednak Gliwa był na posterunku. Z kolei w 77. minucie akcja Cebuli, który wpadł w pole karne, oddał piłkę do Djuranovicia, ale strzał napastnika Korony nogami obronił bramkarz gospodarzy. W odpowiedzi doczekaliśmy się wreszcie groźniej sytuacji Rakowa. Szczepański zagrał w polu karnym do Bryana Nouviera, który minął obrońcę i uderzył na bramkę, ale Sokół sparował piłkę. Pod koniec meczu jeszcze dwa razy pokazał się Matej Puczko. Najpierw, po podaniu Papadopulosa, świetnie zachował się w polu karnym, jednak strzelił nad bramką, a potem uderzył zza pola karnego, również minimalnie niecelnie. Tak więc Raków na pierwsze zwycięstwo w PKO Ekstraklasie po 21 latach musi jeszcze trochę poczekać. W następnej kolejce beniaminek zagra w Białymstoku z Jagiellonią. Korona podejmie w Kielcach Legię Warszawa. Paweł Pieprzyca Raków Częstochowa - Korona Kielce 0-1 (0-0) Bramka - 0-1 Adnan Kovacevic (49., karny). Raków: Michał Gliwa - Dawid Szymonowicz, Tomasz Petraszek, Arkadiusz Kasperkiewicz - Piotr Malinowski, Rusłan Babienko (72. Andrija Luković), Igor Sapała (86. Szymon Lewicki), Patryk Kun - Maciej Domański (46. Bryan Nouvier), Sebastian Musiolik, Miłosz Szczepański. Korona: Paweł Sokół - Michael Gardawski (74. Łukasz Kosakiewicz), Adnan Kovaczević, Ivan Marquez, Daniel Dziwniel - Marcin Cebula (83. Matej Puczko), Jakub Żubrowski, Ognjen Gnjatić, Erik Paczinda (70. Rodrigo Zalazar) - Urosz Djuranović, Michal Papadopulos. Sędzował Piotr Lasyk (Bytom). Żółte kartki - Dawid Szymonowicz - Adnan Kovacevic. Widzów 3025. Po meczu powiedzieli: Gino Lettieri (trener Korony): - Jeszcze odczuwam emocje i muszę się uspokoić. Wydaje mi się, że pokazaliśmy dobrą grę. Taktycznie wyglądaliśmy naprawdę dobrze. Można było zobaczyć, że nasz rywal nie miał większego pola manewru. Ale powtórzę to, co powiedziałem kilka dni temu, że potrzebujemy jeszcze czasu, żeby pokazać to, na co tak naprawdę stać. Taki mecz jak dziś, powinniśmy bowiem wygrać wyżej, bo były ku temu okazje. Widać jednak, że przed nami sporo pracy, żeby osiągać takie rezultaty. - Muszę jednak pochwalić zespół. To był chyba najgorętszy dzień od dwóch tygodni, a moi gracze biegali i grali na najwyższym poziomie zaangażowania, jaki mogę od nich wymagać. Zasłużyli na brawa. To nie było proste, bo graliśmy z drużyną, która awansowała do ekstraklasy, jest ambitna i chciała się pokazać. Kiedy nasz zespół raz, czy drugi pozwolił sobie na chwilę nieuwagi, Raków mógł się odgryźć". Marek Papszun (trener Rakowa): - Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten pierwszy mecz, przede wszystkim od strony piłkarskiej. Nic nie umniejszając Koronie, nie zagraliśmy z tym rywalem na swoim poziomie. W żadnej fazie gry nie pokazaliśmy tego, co potrafimy robić. Ogarnął nas duży paraliż, potrafiliśmy z niego tylko momentami się dźwignąć i zagrozić przeciwnikowi. Większa część meczu nie była niestety w naszym stylu. Pocieszające jest to - mam nadzieję - że już tak słabego meczu nie zagramy. Mam nadzieję, że to nie jest wstrząs mózgu, tylko lekkie zaćmienie od tego słońca i szybko z tego wyjdziemy. Wiem na co stać mój zespół, a dziś nie był on sobą. - Rywale wiedzieli po co, tutaj przyjechali. Nie rozpatrywałbym naszej porażki w kontekście gry na stadionie w Bełchatowie. Nie ma co mówić o płycie boiska, tym, czy tamtym, tylko zbliżyć się do swoich możliwości. Tego od zespołu oczekuję. Możemy przegrać, być słabsi, ale na pewno stać na walkę. To jest pierwsza kolejka, a po niej nikt jeszcze nie spadł, ani nie zdobył mistrzostwa Polski. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a> <a href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking" target="_blank">Zobacz ranking Ekstraklasy!</a>