<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa. Wyniki, tabela i terminarz - kliknij tutaj!</a>Od 2006 roku, czyli od momentu gdy Michniewicz przestał pracować w Lechu Poznań, na Bułgarską przyjeżdżał z siedmioma różnymi drużynami. Choć zawsze - przynajmniej w teorii - były to zespoły słabsze od Lecha, z czterema zdołał odnieść tu zwycięstwa. To ostatnie, wywalczone w sobotę, jest sporą niespodzianką, bo w końcu Lech to mistrz Polski, który na dodatek występował przed swoimi kibicami. Przeciwko Pogoni grać jednak w ostatnich latach nie potrafi - wygrał tylko jedno z siedmiu spotkań. - Do tego spotkania przygotowywaliśmy się starannie, choć na pewno w okresie przygotowawczym nie wszystko było idealnie. Zdarzały się i słabsze momenty, jak porażka w sparingu w Kaiserslautern (0-4 - red.), to był zimny prysznic, przydał się wszystkim, włącznie ze sztabem. Powiedziałem zawodnikom, że wspaniałe chwile rodzą się z okazji, dziś dostaliśmy okazję gry z mistrzem Polski i myśląc o punktach, musieliśmy szybko strzelić bramkę - opowiadał Michniewicz. Pierwszą okazję bardzo szybko miał Łukasz Zwoliński, który w 4. minucie trafił piłką w poprzeczkę, ale już po kolejnym kwadransie zdołał pokonać Jasmina Buricia. Akcję wypracował wówczas Patryk Małecki, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku za kontuzjowanego Akahoshiego. - Czasem los robi najlepsze zmiany i tak było w tym meczu. Patryk miał wejść na boisko, ale dopiero w drugiej połowie. Tymczasem okazał się bohaterem, bo fantastycznie zachował się przy pierwszej bramce i zaczął akcję przy drugiej. To w ogóle bardzo fajny chłopak, może w Poznaniu nie jest kochany, ale to już nie nasz problem. Cieszę się, że zniósł tę dużą presję, te wszystkie gwizdy i po ośmiu miesiącach wrócił z przytupem - chwalił swojego piłkarza Michniewicz, który jednocześnie był zmartwiony urazem japońskiego rozgrywającego "Portowców". - Po zejściu Aki nie potrafiliśmy dłużej przetrzymać piłki, Lech dociskał nas coraz bardziej do pola karnego, ale na szczęście tych swoich niezbyt wielu okazji nie potrafił wykorzystać. Od asystentów dostałem informację, że po zagraniu Tetteha powinna być czerwona kartka, ale sam nie widziałem tej sytuacji. Akahoshi ma problem z kolanem i zbitą piszczel, ale piszczel to nie problem. Gorzej z kolanem, wątpię by mógł zagrać za tydzień ze Śląskiem - mówił Michniewicz. Zmiana Akahoshiego była wymuszona, za to wejście po przerwie Przybeckiego i Murayamy było już planowane. - Nie chcę za dużo mówić o strategii, ale mieliśmy w planie trzy ofensywne zmiany, bo chcieliśmy atakować. Patryk Małecki miał wejść w 46. minucie, a dostał szansę wcześniej. Później mówiłem mu, że może zostać zmieniony, to się obruszył i zapewniał, że ma siły jeszcze na dwa mecze. Cieszę się z udanego debiutu pary stoperów: Jakub Czerwiński - Jarosław Fojut - podkreślił trener Pogoni. - Kuba zagrał bardzo pozytywnie, choć wielu zastanawiało się, jak sobie poradzi w ekstraklasie. A to charakterny chłopak, szybko się uczy i mając takiego profesora jak Fojut, będzie robił postępy. A Jarek, jeśli tak dalej pójdzie, to być może dostanie wsparcie od Adama Nawałki. Skoro powołanie dostaje Thiago Cionek, to Jarek też na to zasłuży - mówił Michniewicz, który do swoich piłkarzy apeluje jednak o pokorę. - Ten mecz już za nami, mamy trzy punkty, ale trzy punkty nie wystarczą do celu, który sobie założyliśmy, czyli awansu do ósemki - stwierdził. Andrzej Grupa