<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-hiszpania-primera-division,cid,658,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole</a> Adrianna Kmak, Interia: Co, według pana, jest teraz największym problemem Pogoni, która od sierpnia nie może wygrać w lidze? Kazimierz Moskal, były trener Pogoni Szczecin: - Nie mam pojęcia. Nie jestem wewnątrz klubu i trudno mi to oceniać. Nie chcę się mądrzyć. Ciężko mi pewne rzeczy wytłumaczyć, ale czasami tak bywa, że jak się coś nie układa, to później trudno z tej sytuacji wyjść. Mają już siedem punktów straty do bezpiecznego miejsca, więc są w bardzo ciężkim położeniu. Nie ma czego zazdrościć. Ta drużyna ma potencjał, żeby podnieść się z tego kryzysu? - Oczywiście, że ta drużyna ma potencjał. Świadczy o tym chociażby to, że moim zdaniem, mieliśmy nieco słabszy skład w tamtym sezonie i awansowaliśmy do pierwszej ósemki. Na pewno prezentowaliśmy się lepiej. Ten skład się nie zmienił, uważam więc, że został wzmocniony, bo doszedł Załuska, Dwali, Formela, Hołota. To są zawodnicy, którzy już coś tam wcześniej pokazali. Wydawało się, że nie powinno być takich problemów i spokojnie awansują do górnej ósemki. Zaskoczyło pana zwolnienie trenera Macieja Skorży? - Zawsze za wynik odpowiada trener. Jeśli ich nie było, przychodziły kolejne porażki, trzeba było się z tym liczyć. Najpierw zwolniono trenera przygotowania fizycznego, a później trenera Skorżę. Bywały na pewno dziwniejsze zwolnienia. Problemy z przygotowaniem fizycznym mogą odpowiadać za to, gdzie jest teraz Pogoń? - Nie sądzę, aby to był główny powód tego, że drużyna tak się prezentuje. Czasami przyjdzie jedna, druga porażka i człowiek znajduje się w takiej sytuacji, że trudno jest z niej wyjść. Głowa zaczyna inaczej pracować i pojawiają się kłopoty. Gdyby było tak, że jest to tylko i wyłącznie problem przygotowania fizycznego, to byłoby o tyle łatwiej, że znalibyśmy przyczynę i moglibyśmy tylko i wyłącznie nad tym pracować. Kary finansowe, jak na przykład obcięcie pensji o połowę piłkarzom i sztabowi szkoleniowemu to dobry motywator? - Doskonale wiemy, że to nie działa, bo pensje mogą być zawieszone czy zamrożone, ale później i tak trzeba je wypłacić. Myślę, że to nie miało wpływu na wyniki. Pana, jako trenera, takie coś by zmotywowało? - Nie, to nie jest sposób na to, aby wyjść z kryzysu czy dodatkowo motywować drużynę. Klub w tym tygodniu ukarał czterech zawodników i dwóch członków sztabu karą finansową w wysokości jeden pensji za złamanie regulaminu drużyny. Miał pan jakieś problemy z piłkarzami z tej grupy, których pan wcześniej trenował? - Czytałem o tym. Dwóch z tych piłkarzy, za mojej kadencji, nie było w klubie (Tomasz Hołota i Jakub Bursztyn - przyp. red.). Pozostała dwójka była (Dawid Kort i David Niepsuj - przyp. red.) i nie miałem z nimi większych problemów wychowawczych. W drużynie jest wielu zawodników i zawsze każdy ma swoje zdanie, ale jakichś wielkich problemów z nimi nie było. Patrząc na te nawarstwiające się problemy w Pogoni, myśli pan, że to początek jakiegoś poważniejszego kryzysu? Wygląda na to, że atmosfera jest tam coraz bardziej napięta. - Nie ma mnie tam w środku, więc trudno mi się wypowiadać na temat atmosfery. Zawsze jest tak, że jak drużynie nie idzie, to już w prasie i mediach pojawiają się głosy, że nie ma atmosfery, są grupki, obcokrajowcy nie chcą grać, komuś nie zależy, ktoś chce odejść itd. Wiecznie przewija się to samo. Trudno mi się wypowiadać, ale myślę, że sobie poradzą, jeśli wszyscy zawodnicy, sztab i prezesi będą dążyć w tym samym kierunku. Potencjał mają. Pan dobrze dogadywał się z osobami zarządzającymi klubem? - Bardzo dobrze. Taka długa seria bez wygranej, to już przede wszystkim problemach w głowach zawodników? - Uważam, że tak. To już jest głównie problem, który tkwi w głowach zawodników. Z tego, co wiem, w klubie był i chyba nadal jest trener przygotowania mentalnego. Nic jednak nie robi tak dobrze, jak jedno czy drugie zwycięstwo w meczu ligowym. Tego Pogoni najbardziej brakuje. Przegrywają mecze, tracą pewność siebie. Na pewno wszyscy liczą na to, że w końcu zagrają spotkanie na przełamanie i odbiją się od dna. Rozważyłby pan ewentualną propozycję powrotu do Szczecina? - Nie ma co rozważać, bo dopiero co przyszedł tam nowy trener. Trudno nawet hipotetycznie brać taką sytuację pod uwagę.