To był charakterystyczny moment. Po przegranym we wtorek 0-1 spotkaniu u siebie ze Śląskiem Wrocław w 1/8 Pucharu Polski, Kato wyszedł z szatni i samotnie siedział na schodkach rozpamiętując to, co stało się na boisku. - Ze Śląskiem było już lepiej niż w ostatnim ligowym spotkaniu z Wisłą, ale musimy zacząć zdobywać bramki. Inaczej nie będziemy wygrywać - komentował mecz z wrocławianami. Kato ma zagraniczne doświadczenie. Grał już w Argentynie, a przez ostatnie dwa lata w Czarnogórze. Do Polski przyjechał już na początku roku. Pomyślnie przeszedł testy w pierwszoligowej Olimpii Grudziądz, ale rozgrywki dokończył w Rudarze Pljevlja. W końcu latem podpisał dwuletni kontrakt z Podbeskidziem. Kato w dużej mierze trafił do nas dzięki trenerowi Dariuszowi Kubickiego, zwolnionemu tydzień temu z bielskiego klubu. Ten pamiętał go jeszcze z testów w Olimpii zimą. - Zmiana trenera to był szok, ale taka jest piłka. My nie gramy dobrze, a za wszystko odpowiada szkoleniowiec. Za tą sytuację my zawodnicy też jesteśmy odpowiedzialni. Musimy coś zmienić w swojej grze. Teraz jest nowy trener i trzeba słuchać co mówi i robi - podkreśla. W tym sezonie Kato wystąpił we wszystkich dziewięciu ligowych grach "Górali". Walczy, stara się rozgrywać i wypracowywać sytuacje kolegom. We wcześniejszych meczach zobaczył cztery żółte kartki, tak, że nie wystąpi w dzisiejszym, popołudniowym spotkaniu Podbeskidzia na wyjeździe z Górnikiem Łęczna (początek godz. 15.30). - Mam nadzieję, że koledzy zwyciężą. Na pewno musimy zagrać agresywnie i z pasają. Musimy chcieć wygrać - mówi. Pytam, jak czuje się w Polsce. - Nie jestem zadowolony. Dla nie najważniejsze jest to, żeby zespół zwyciężał i grał dobrze, a tak niestety na razie nie jest. Przez to jest mi ciężko i jest rozczarowanie. No ale cóż, taki czasami jest. Mam tylko nadzieję, że już wkrótce zła passa się odwróci - stwierdza ambitny piłkarz. Michał Zichlarz, Bielsko-Biała Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy