27. kolejka Ekstraklasy dopiero się rozkręca, ale już śmiało można powiedzieć, że wczorajsze starcie Piasta z Podbeskidziem będzie jednym z jej najważniejszych wydarzeń. Niespełna 5 tys. widzów na trybunach zobaczyło znakomite i emocjonujące spotkanie, w którym nie brakowało nagłych zwrotów. Górale dwukrotnie prowadzili, 1-0 i 2-1, żeby wypuścić szansę w ostatnich dziesięciu minutach, w których gospodarze wbili dwa gole, w tym zwycięskiego w 90. minucie. Jednym z głównych bohaterów meczu był Josip Bariszić. Dla postronnego obserwatora decyzja trenera Latala, o posadzeniu chorwackiego napastnika na ławce, była kompletnie niezrozumiała. 29-letni napastnik jest przecież w ostatnich dniach w świetnej formie. Trafił w meczu z Wisłą (1-1) w poprzedni piątek i zdobył zwycięskiego gola we wtorkowym spotkaniu ze Śląskiem (1-0). Wczoraj był ledwie rezerwowym, a na murawie pojawił się dopiero w 73. minucie, kiedy gliwiczanie przegrywali 1-2. Siedem minut później Bariszić wyrównał, zdobywając swoją dziewiątą bramkę w tym sezonie. Wszystko wyjaśniło się po meczu. Całą sprawę wytłumaczył trener Latal. - Na porannym treningu "Bari" powiedział mi, że nie czuje się na sto procent do grania i że ma "ciężkie" nogi. Jestem bardzo zadowolony z jego zachowania i chciałem mu za to podziękować. Jest jedynym piłkarzem, który tak się zachował. Gdyby nie to, to z Podbeskidziem grałby w pierwszym składzie. Mało jest takich zawodników, którzy zachowują się w ten sposób - komplementował zachowanie Chorwata czeski szkoleniowiec Piasta. Z dziewięcioma golami na koncie Bariszić jest teraz najskuteczniejszym strzelcem lidera Ekstraklasy. O jedno trafienie przeskoczył Martina Neszpora, który na gola w lidze czeka już od początku grudnia. Co ciekawe Bariszić siedem swoich trafień zanotował na stadionie w Gliwicach, którego murawa po ostatnich grach jest w fatalnym stanie. Michał Zichlarz, Gliwice Zobacz sytuację w Ekstraklasie