Maciej Słomiński, Interia: Pewien trener w NBA powiedział kiedyś: "Never underestimate the heart of the champion", co można przetłumaczyć jako: "Nigdy nie lekceważ mistrzowskiego serca". Jesteście zdeterminowani, by obronić mistrzostwo Polski? Tom Hateley, piłkarz Piasta Gliwice: - Staram się nie stawiać sobie celów tak dalekosiężnych. Sezon dzielę na okresy od jednej przerwy reprezentacyjnej do drugiej. Dla Piasta poprzedni sezon był niesamowity, każdy z nas był w życiowej formie. Nie wyciągniesz ze mnie zapewnienia, że obronimy mistrzostwo. Mamy na pewno dobrą pozycję wyjściową. Najpierw zakwalifikujmy się do górnej ósemki, potem będziemy atakować puchary. Stawiajmy sobie realne celne, a nie będziemy rozczarowani. Byłem na briefingu prasowym z trenerem Legii, Aleksandarem Vukoviciem. Ktoś zapytał o głównych rywali do tytułu, wymieniając Cracovię i Pogoń. Trener Legii dodał Piasta. - Miło z jego strony. Na pewno dobrze pamięta zeszły sezon. To była w naszym wykonaniu historia podobna do Leicester. Gdziekolwiek teraz jedziemy na mecz, już podczas rozgrzewki kibice rywali przypominają nam, że jesteśmy mistrzami Polski. Inaczej się na nas patrzy. Obowiązuje hasło: "Bij mistrza!". Kiedy zaczęliście wierzyć w tytuł? - Przełomem był mecz z Legią na wyjeździe gdy wygraliśmy 1-0 po woleju Gerarda Badii. Poczuliśmy pewność siebie, zaczęliśmy żartować, że za kilka tygodni wzniesiemy trofeum. Oprócz Warszawy, cała Polska trzymała za was kciuki. - Słyszałem o tym! W zeszłym sezonie mieliśmy idealnie dobraną grupę zawodników, dobrze czuliśmy się ze sobą, nikt nie oczekiwał od nas że wygramy ligę, nie było ciśnienia. Krążyły po sieci zdjęcia waszej drużyny, na których spędzacie czas ze sobą, dobrze się bawicie. Wyglądało to na bardziej cywilizowaną wersję wimbledońskiego "Crazy Gangu" z Vinny Jonesem na czele. - Wierzę, że drużyna ma większą moc niż suma umiejętności jej poszczególnych części. W Anglii integracja drużynowo jest bardziej sformalizowana, chodzi się na gokarty czy paintball. Tutaj wzięliśmy sprawy w swoje ręce, wychodząc na obiady, nikt nam nie kazał tego robić, po prostu dobrze się ze sobą czuliśmy. Szczególnie w grupie zawodników zagranicznych: Badia, Mikel Kirkeskov, Urosz Korun, Jorge Felix, teraz doszedł Tiago Alves. Twój ojciec, Tom Hateley był pięciokrotnym mistrzem Szkocji z Rangers, ale Szkocję trudno uznać za zagranicę. Wygrywając mistrzostwo z Piastem dokonałeś czegoś, co nie stało się udziałem twojego dziadka czy taty. - Po mistrzostwie Piasta, tata był niesamowicie szczęśliwy, cała moja rodzina była dumna: mama, tata, siostra, wszyscy. Dla ojca było to coś nowego, gdy był w Rangers każdy spodziewał się, że wygra tytuł. Tymczasem mistrzostwo dla Gliwic było całkowicie niespodziewane. Dla klubu z historią Piasta bardziej naturalne byłoby zdobycie Pucharu Polski, gdy nie musisz wygrać aż tylu spotkań, ta ścieżka jest krótsza. Jak pewnie zauważyłeś Polska jest krajem katolickim, czyli naturalnie sympatyzującym z Celtikiem. Jako kibic Rangersów masz szansę wyjaśnić czytelnikom, że w klubie z Ibrox nie zjada się dzieci na śniadanie. - Rangers to klub piłkarski jakich wiele w Wielkiej Brytanii. Kibicom zależy na dobrych wynikach, pasjonują się tym. Nie lubię wchodzić w kwestie religijne. Ludzie mogą wierzyć w co im się podoba, życie jest po to by się nim cieszyć, być szczęśliwym. Kibicuj komu chcesz, wierz w co chcesz, byleby bez szkodzenia innym. Żyj i pozwól żyć. Najlepszy zawodnik Ekstraklasy poprzedniego sezonu Joel Valencia z Piasta poszedł do drużyny Championship i póki co nie podbił tej ligi. Z drugiej strony klub z tej dywizji puszcza za darmo Pawła Wszołka, który przygotowując się indywidualnie praktycznie z marszu wchodzi do Ekstraklasy i notuje niezłe liczby. - Championship to bardzo trudna, fizyczna liga. Akurat Brentford to drużyna, która stara się rozgrywać piłkę, rozmawiałem z Joelem bardzo wiele o tej decyzji, o tym że ten klub był dla niego idealnym wyborem. Valencia miał trochę pecha, na początek kontuzja, potem znów jakiś uraz. Gdy widziałem go w akcji wyglądał dobrze, niczym za czasów gliwickich, często wchodził w drybling, zagrażał bramce rywali. W Championship jest wiele zespołów o sporych budżetach, mogą sobie pozwolić na zakup kilku zawodników po kilka milionów funtów, najwyżej któryś z nich nie wypali, trudno. Joel potrzebuje zdrowia i liczb, gdy tego nie będzie szybko go odpalą. Musi przetrwać zajęcia na siłowni, bo na Wyspach to zupełnie inny poziom. Trenowałem z nim codziennie, wiem że to dobry piłkarz i wierzę, że poradzi sobie w Championship. Znawcy Championship mówią, że to najlepsza liga świata. Oczywiście poza Ekstraklasą. - Widziałem wywiad z kibicem Aston Villli, który narzekał jak bardzo różni się życie w Championship od Premier League. Na korzyść pierwszej z tych lig, która jest bardziej ekscytująca, przemawia to, że jeździsz na te stare stadiony o tradycyjnym wyglądzie z tradycyjną atmosferą. Dla tego kibica oczywiście wyjazd na Anfield ma swoją wartość, ale gdzie mu do wyprawy na Elland Road, obiektu Leeds United. W pewnym sensie rozumiem taką postawę. W Championship każdy może wygrać z każdym, to bardzo trudna, ale zarazem ciekawa liga. Jakbyś porównał ligę szkocką do angielskiej? - Myślę, że Rangers i Celtic bez problemu mogłyby grać w środku tabeli w Premier League. Z kolei reszta zespołów z ligi szkockiej to poziom League One, czyli trzeciego poziomu ligowego w Anglii. Jak odbierasz wypływające od czasu do czasu informacje o finansowych problemach polskich klubów? Walijczyk Adam Owen zmagał się z tym problemem kilka lat temu w Gdańsku. Wysoko wykwalifikowany fachowiec, ze stopniem doktorskim, miał reprezentantów Polski w szatni, która nie otrzymywała wynagrodzeń i nie poradził sobie z tym problemem. - Rozmawiałem z Flavio Paixao o tej sytuacji. Portugalczyk mówił o Owenie w samych superlatywach. Trudna sytuacja. Wszyscy kochają piłkę, płacą by ją oglądać. Dlatego piłkarze zarabiają bardzo dobre pieniądze. Gdy przybyłem do Wrocławia w ogóle nie pytałem o tak podstawowe sprawy. Zdarzały się opóźnienia w wypłatach, więc pytałem wtedy - co jest grane? Każdy mówił: Spokojnie, to normalne. W Anglii czy Szkocji jeśli dostaniesz pieniądze o kilka dni za późno jest afera. Jeśli o tydzień - klub może zostać objęty postępowaniem administracyjnym i stracić ligowe punkty. Nie wiem jak trener może na taką sytuację zareagować, przecież brak pensji nie jest jego winą. Może pójść interweniować do zarządu, ale wątpię żeby to przyspieszyło przelewy. Brak pensji jest nie do zaakceptowania. W Piaście nigdy nie było cienia tego typu problemów. Grałeś w Śląsku, teraz w Piaście. Te dwa kluby łączy osoba Pawła Żelema. To zdaje się był jego pomysł, by sprowadzić cię do Gliwic. - Zgadza się. Po nieudanej przygodzie w Dundee, byłem cztery miesiące bez klubu. Ktoś skontaktowałem się z moim polskim agentem Michałem Karpińskim. Do niego zadzwonił prezes Żelem. We Wrocławiu byłem w radzie drużyny jako reprezentant zagranicznych piłkarzy po tym jak Marco Paixao odszedł. Prezes nie mówi zbyt wiele po angielsku, ja nie mówię po polsku, ale dogadujemy się (śmiech). Na początek w Gliwicach zostałeś zaproszony na testy. - No tak, po dłuższym okresie bez gry to zrozumiałe. Wzięła mnie w obroty taka maszyna badająca zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie. Po czterech miesiącach indywidualnych przygotowań osiągnąłem najlepszy swój rezultat w karierze. Podpisałem kontrakt, a reszta jest historią. Rozmawiał w Larze Maciej Słomiński