Pierwszy mecz z mistrzem i zdobywcą Pucharu Łotwy w Gliwicach przed tygodniem zakończył się wygraną mistrza Polski 3-2. Drugą bramkę gliwiczanie stracili po samobójczym trafieniu Urosza Koruna w samej końcówce. Te końcówki to zresztą ostatnio prawdziwa zmora Piasta, który hurtowo traci gole między 80, a 90 minutą gry. W tym sezonie drużyna prowadzona przez Waldemara Fornalika straciła już 13 bramek, siedem z nich padło dla przeciwników w ostatnich minutach. Nie inaczej było w czwartek w Rydze, kiedy to decydującą bramkę w 82. minucie zdobył Kamil Biliński. To Riga FC gra teraz dalej. Jej rywalem, w III rundzie eliminacji Ligi Europy będzie HJK Helsinki, które przegrało rywalizację z Crveną Zvezdą Belgrad. Gdzie szukać przyczyn słabej postawy mistrza Polski? - Przed rewanżem z BATE zabrakło zdrowego podejścia i kalkulowano przystępując do meczu o Superpuchar Polski z Lechią. Trzeba było grać o wszystko zarówno w jednym, jak i w drugim meczu. Po drugie elementarne błędy indywidualne popełnianie przez zawodników w pucharowych meczach. Nie powinny się one wydarzyć. Trzecia rzecz, to kwestia ostatniego transferu Joela Valencii. Nie wolno było puszczać takiego piłkarza w takim momencie. Można to było zrobić z opóźnieniem, tak, żeby ten zawodnik w rewanżu wystąpił. To przecież nie jakiś kopacz, a jak na nasze warunki piłkarz - mówi Józef Drabicki, były wieloletni działacz Piast, były prezes gliwickiego klubu. - Tutaj bez dwóch zdań Piast przegrał. Takie rozmontowanie drużyny w takim momencie było błędem. Wyjęcie takiego gracza, w takim momencie nie było dobre, nie pozostało przecież bez wpływu na innych zawodników, a jak pokazał czwartkowy mecz zabrakło go na boisku, był przecież jednym z liderów tego zespołu. Tak że nadmierne błędy i złe decyzje sprawiły, że mistrz Polski nie gra już dalej. Na pewno to duże rozczarowanie i zawód - dodaje Drabicki. Michał Zichlarz