Kaszowski, który w latach 1997-2011 rozegrał aż 320 ligowych meczów dla Piasta na różnych poziomach, uważnie przygląda się tej drużynie. Paweł Czado, Interia: Sześć punktów w dwóch tegorocznych ligowych meczach z trudnymi rywalami. Można odczuwać satysfakcję? Jarosław Kaszowski: - Pierwsze pół godziny pierwszego meczu w Krakowie było zaskakujące (Piast przegrywał już 0-3, przyp. aut.). Zdziwiłem się, że Piast był aż tak przestraszony, nie wiem co się stało. Wyobrażam sobie, co musiało w przerwie dziać się w szatni, nie wiem co mógłby w takim momencie trener powiedzieć zawodnikom, poza przekleństwami (uśmiech). Szkoleniowiec musiał mieć w sobie mnóstwo negatywnych emocji, ale okazało się, że Piast z tej sytuacji wyszedł obronną ręką. Ale gdyby sędzia przy stanie 0-3 podyktował jeszcze karnego dla Wisły, to Piast już raczej by się nie podniósł. A mecz ze Śląskiem? Szczerze mówiąc: nie wiem, czy Piast był w tym spotkaniu tak dobry, czy raczej Śląsk tak słaby. Wrocławianie zupełnie inaczej grają u siebie i zupełnie inaczej na wyjazdach. Odpada atut własnych kibiców, których przecież nie ma na stadionach, więc to chyba sprawa dla ich psychologa. Na dziś wygląda na to, że Piast złapał oddech i patrzy w górę tabeli. Żeby jednak przekonać, w którym miejscu jest ta drużyna, trzeba moim zdaniem zaczekać do najbliższego ligowego meczu. Myślę, że to spotkanie wiele nam powie - Piast zagra z Pogonią w Szczecinie (13 lutego o godz.17.30, przyp. aut.). Jeśli dobrze spisze się w grze z liderem - wkrótce mógłby doskoczyć do ligowej czołówki. Także dlatego ten mecz zapowiada się bardzo interesująco! Ostatni mecz ze Śląskiem udowodnił jednak, że drużyna może wygrywać i strzelać gole nawet bez Jakuba Świerczoka. - Rzeczywiście. Piast grał swoje i prezentował to, do czego nas zdążył przyzwyczaić. Kiedy pierwszy strzela gola, wcale nie oddaje potem inicjatywy, nadal gra płynnie, potrafi poprowadzić grę w dalszej fazie meczu. Gdyby nie zwycięstwo z Wisłą, piłkarze Piasta przed meczem ze Śląskiem przeżywaliby zapewne znacznie silniejszy stres. Trener Waldemar Fornalik musiał być zadowolony z tego co widzi podczas tego spotkania. Dał szansę przecież debiutu młodemu Wincierszowi, chłopakowi, który jeszcze niedawno grał na czwartym poziomie rozgrywek. Kiedy w końcówce wpuszcza się na boisko niedoświadczonego zawodnika, to jasny sygnał, że wszystko jest w porządku, że gra wygląda jak należy. Interesuje mnie pańskie zdanie na temat kilku piłkarzy. Czy Kristopher Vida wreszcie zaczął grać tak jak się od niego oczekuje? - Jestem ostrożny w jego ocenie. Być może pomoże mu zwycięska bramka w meczu z Wisłą. Węgier mógł poczuć, że drużyna w niego uwierzyła. Takie momenty sprawiają, że piłkarz czuje się mocniejszy psychicznie. Przecież jego głowa ciągle pracuje, taki zawodnik wie, że bez ustanku jest oceniany, także przez kibiców. Dotychczas przeważały głosy, że nie daje zespołowi tyle ile się oczekuje. Trener Fornalik ma jednak ogromne doświadczenie: wie kiedy dawać zawodnikowi szansę i jak wydobyć z niego co najlepsze. Kiedy już na kogoś stawia, daje mu pograć, nie skreśla bez przyczyny. Skoro Vida gra to znaczy jedno: szkoleniowiec uznaje, że Węgier może pomóc tej drużynie. Zobaczymy. Michał Żyro potrafił w meczu ze Śląskiem zastąpić Świerczoka na pozycji napastnika. - To oczywiście zupełnie inny typ piłkarza, ale rzeczywiście prezentował się bardzo dobrze. Umie się znaleźć gdzie trzeba, ma dobre warunki i potrafi grać głową. W meczu ze Śląskiem wiele dał drużynie, strzelił gola i pokazał, że można na niego liczyć. Jestem pod wrażeniem gry Tomasza Jodłowca. Trudno uwierzyć, że ma 35 lat. - To prawda. Wydawać by się mogło, że w tym wieku trzeba już przesunąć piłkarza na obronę żeby spokojnie pograł sobie "na stoperku". Tymczasem Jodłowiec to bardzo ważna część tej drużyny. Jestem pod wrażeniem jego dynamiki, sposobu w jaki potrafi wyprowadzić piłkę z własnej połowy. Potrafi też uporządkować grę w środku, z czego trener doskonale zdaje sobie sprawę, kiedy jeszcze w I połowie wpuścił go na boisko za Michała Chrapka. A przecież Chrapek wcale nie podpadł, bo w meczu ze Śląskiem wyszedł - obok Jodłowca - w podstawowym składzie. Piast to nie tylko rutynowani piłkarze, ale i młodość. 18-letni Arkadiusz Pyrka zaskoczył mnie swobodą gry w meczu ze Śląskiem. Stać go było nawet na ogrywanie rywali przy pomocy sztuczek technicznych... - Uważam, że to piłkarz z wielkim potencjałem. Jeśli wszystko będzie dobrze się układać, może zrobić dużą karierę. Chłopak musiał czuć wsparcie trenera, wiedzieć, że nie musi bać się gry "jeden na jeden", wręcz przeciwnie. Pewnie stąd ta swoboda. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź</a> Na co stać dziś Piasta? - Być może odpowiedź na to pytanie da właśnie najbliższy ligowy mecz z Pogonią. Pamiętajmy przy tym, w jakich warunkach grają teraz ligowcy. Warunki do grania są trudne, piłka na takiej murawie często nie robi tego, co chcemy. Do tego czasem naprawdę drobny szczegół w konkretnym momencie może zadecydować o postawie drużyny w ciągu całej rundy. Jak potoczyłby się mecz Piasta z Wisłą, gdyby bramkarz rywali nie popełnił wielkiego błędu przy strzale Dominika Steczyka? Zanim Piast zagra - także z Pogonią, także na wyjeździe - mecz w 1/8 finału Pucharu Polski (10 lutego o godz. 17.30, przyp. aut.). Jak powinien potraktować to spotkanie? - Na pewno go nie zlekceważy, to nie w stylu tej drużyny. Pamiętajmy, że przez te rozgrywki można najprościej uzyskać start w europejskich pucharach. Nawet jeśli Piast zagra innym składem niż ostatnio, na pewno nie będzie to oznaczać, że odpuszcza Puchar Polski. Trzeba pamiętać, że Piast ma dobrych piłkarzy nie tylko w wyjściowym składzie. W kadrze jest wielu zawodników o ustalonej renomie jak Rymaniak, Malarczyk czy Badia. Oni będą chcieli pokazać, że można na nich liczyć. Rozmawiał: Paweł Czado <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - wyniki, terminarz i tabela</a>