- Co bym nie powiedział, to będzie źle. Przed meczem obejrzeliśmy kilka spotkań Polonii. Przestrzegaliśmy, że ten zespół gra bardzo szybko do przodu. Wszystko mieliśmy rozpracowane i przekazane drużynie - powiedział trener PGE GKS. - Gdy mecz się rozpoczął, to była jednak tragedia. Nie poznawałem tych zawodników, którzy byli na boisku. Można przegrać mecz, ale po walce, nie na stojąco. To mnie bardzo boli i boli klub, z którym jestem bardzo związany. To jest kompromitacja, co prezentował mój zespół - nie owijał w bawełnę Jan Złomańczuk. - Trzeba się mocno zastanowić, czy dalej brnąć w tym samym kierunku. Pytanie za sto punktów, czy zabrakło dzisiaj umiejętności czy chęci? - powiedział trener bełchatowian. - Pierwsza zmiana była przygotowana już w 30. minucie, ale nie było przerwy, żeby rezerwowy mógł wejść na boisko. Gonzalez niczego wielkiego wprawdzie nie zaprezentował, ale chociaż miał chęć do walki. Później wpuściłem juniorów, żeby chociaż pobiegali. Przy naszych problemach kadrowych na ławce mamy teraz dzieci, co widać na boisku. W Polonii rezerwowi wprowadzali do gry nową jakość. My takich zawodników obecnie nie mamy. Musimy się teraz spotkać z zarządem klubu i porozmawiać o tym, co dalej robić. Co tu komentować? - pytał retorycznie Piotr Stokowiec, trener Polonii. - Był to trochę dziwny i trudny mecz ze względu na aurę, z którą walczyliśmy. Cieszę się, że drużyna od początku do końca z dużym profesjonalizmem walczyła o jak najlepszy wynik. Nie chcę się rozwodzić nad tym, czy był on efektem słabości Bełchatowa, czy naszej dobrej gry. Najważniejsze, że mamy dzisiaj trochę radości. Od jutra myślimy już jednak o kolejnym spotkaniu z Koroną Kielce.