Walczący do samego końca o pozostanie w Ekstraklasie gospodarze rozpoczęli od falstartu. Arkadiusz Woźniak wykorzystał precyzyjne podanie Roberta Jeża i już w 2. minucie pokonał Emilijusa Zubasa. Zazwyczaj po stracie bramki zespół potrzebuje chwili, żeby się otrząsnąć. Bełchatowianie od razu rzucili się do ataku, chcąc prędko odrobić straty. Dopięli swego już w 8. minucie, kiedy Mateusz Mak pewnie zamienił na gola rzut karny podyktowany po zagraniu piłki ręką przez Dordę Cotrę. Gospodarze wciąż grali ofensywnie. W 14. minucie przyjemny dla oka kibica sposób gry przyniósł im prowadzenie. Bartłomiej Bartosiak dośrodkował z prawego skrzydła na głowę Szymona Sawali, a ten mocnym uderzeniem zmusił do kapitulacji Michała Gliwę. Prowadzenie i kontrolowanie tego, co dzieje się na boisku uśpiło czujność bełchatowian, a konkretnie Seweryna Michalskiego. Młody obrońca źle obliczył na skrzydle tor lotu piłki i stracił ją na rzecz Woźniaka, ten dograł przed bramkę do Michala Papadopulosa, a napastnik Zagłębia bez trudu wpisał się na listę strzelców. To było jego 11. trafienie w sezonie. W 69. minucie bełchatowianie odzyskali prowadzenie strzelając gola w hokejowym stylu. Oskrzydlającą akcję przeprowadził Madej, podał do Kamila Wacławczyka, a piłka po jego strzale odbiła się od Madeja i zmyliła bramkarza Zagłębia. Kilka minut później gospodarze wypracowali kolejną świetną okazję. Jednak Gliwa obronił strzał Sawali, a dobitka Mouhamadou Traore była niecelna. W 85. minucie bełchatowian uratował Zubas broniąc "główkę" Papadopulosa z czterech metrów! O ile ta interwencja była znakomita, o tyle to co zrobił w doliczonym czasie gry broniąc najpierw strzał Liry, a później dobitkę Papadopulosa, było niesamowite! Po meczu powiedzieli: Pavel Hapal (trener KGHM Zagłębie Lubin): - W końcówce mieliśmy okazje do wyrównania, ale doskonale interweniował bramkarz gospodarzy. Te sytuacje nie zmieniają jednak oceny całego spotkania. Graliśmy niekonsekwentnie z tyłu, popełnialiśmy dużo błędów, mieliśmy dużo przestojów w grze i dużo złych podań. Po takim meczu mogę tylko pogratulować zwycięstwa rywalom. Kamil Kiereś (trener PGE GKS Bełchatów): - Cieszymy się z bardzo cennych trzech punktów w finalnej fazie sezonu. Mecz na pewno był dramatyczny. Zespół zaprezentował się dzisiaj jak zdeterminowany kolektyw dążący do obranego celu. Szybko stracona bramka nie załamała drużyny. Szybko odrobiliśmy straty i strzeliliśmy dwa gole. Później zdarzyło się jednak coś, co nie powinno się zdarzyć. Cofnęliśmy się na własną połowę i straciliśmy drugą bramkę. Na szczęście po przerwie zagraliśmy konsekwentniej i przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą stronę. To cieszy podwójnie, bo musieliśmy radzić sobie bez kilku zawodników pauzujących za kartki. Dodatkowo trzeba pochwalić debiut Marcina Flisa. To chłopak, który ma 19 lat i jest lewym obrońcą, a musiał grać na prawej stronie. Swoje zadania wypełnił również Krzysiek Michalak. Klucz do celu, jakim jest utrzymanie w ekstraklasie, to zdobywanie jak największej liczby punktów. I nadal chcemy to robić. Błędem by było patrzenie teraz na tabelę. PGE GKS Bełchatów - KGHM Zagłębie Lubin 3-2 (2-2) Bramki: 0-1 Arkadiusz Woźniak (2.), 1-1 Mateusz Mak (8. - karny), 2-1 Szymon Sawala (14.), 2-2 Michal Papadopulos (36.), 3-2 Kamil Wacławczyk (69.). Żółta kartka - PGE GKS Bełchatów: Kamil Wacławczyk. KGHM Zagłębie Lubin: Michał Gliwa, Adrian Rakowski. Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 2˙500. Raport meczowy Zobacz wyniki, strzelców bramek, tabelę i terminarz Ekstraklasy