INTERIA.PL: Ma pan to szczęście, że PGE GKS Bełchatów znowu bierze udział w hicie kolejki. W sobotę podejmujecie Wisłę! Orest Lenczyk, trener PGE GKS Bełchatów: Pan to nazywa szczęściem, że gramy takie mecze co chwilę?! Choć dla kibiców to oczywiście radość. Czy po podróży na Ukrainę na mecz z Dnipro i po starciach ligowych z Zagłębiem, a potem Groclinem ciężko wam złapać oddech? - Nie jest łatwo, a media oczywiście mają o czym pisać. Nadają na nas że słabo, że źle, a nawet beznadziejnie. Czytałem też, że trzeba przygotować wieniec pogrzebowy dla Bełchatowa. Zupełne skrajności! Po meczu z Dnipro gazety może miały na myśli wieniec gratulacyjny dla was? Jak pan jest nastrojony do meczu z Wisłą? Wiślacy wystąpią bez Niedzielana, ale wraca Kosowski. - Pan mnie traktuje jak instrument. Jak mam być nastrojony?! Ja tutaj wystąpię w roli ... Może nie dyrygenta, ale tego, który zespół przygotuje do występu. W zespole sytuacja jest niezła. W tygodniu było kilka urazów, ale nie wyglądały groźnie. Na sobotę powinni być gotowi do gry. A Łukasz Garguła? - Nie ma takiej możliwości, by Garguła doszedł do formy na Wisłę, a nawet na wrześniowe mecze eliminacyjne kadry. Uważa pan, że Wisła to zespół, którego należy się w polskiej lidze obawiać? - Jeżeli ktoś w Polsce przeczytał przez ostatnie dwa tygodnie gazety, przede wszystkim "Przegląd Sportowy", to powinien książkę zamknąć i być pewnym, że Wisła zostanie mistrzem Polski. Natomiast są drużyny, które będą się grzebać z formą. Również z wynikami., bo taka jest piłka. Jeżeli państwo uznaliście - przede wszystkim w "Przeglądzie", że Niedzielan, Kosowski to już jest mistrz Polski dla Wisły, to nie dziwcie się, że życie może w tym względzie spłatać różne figle. Na pytanie, czy zdecydowałbym się kupić do Bełchatowa Niedzielana, Kosowskiego i jeszcze tam kogoś, odpowiedziałem: "Nigdy w życiu!". Znowu brutalnie wyszło na moje. Dzisiaj bym nie miał Niedzielana.