Po rundzie jesiennej klub z Bełchatowa miał na koncie zaledwie sześć punktów i nikt nie wierzył, że wiosną może powalczyć o utrzymanie. - Po jesieni byliśmy już w grobie, a grabarz sypał na nas ziemię - powiedział Mak. - Przed pierwszym meczem rundy wiosennej siedliśmy w szatni i powiedzieliśmy: "Dość! Nikt nas nie będzie poniżał!". Wychodzimy na boisko i walczymy na maksa. Jak opowiada Mak, w przerwie zimowej piłkarze GKS-u nie pojechali za granicę, ale trenowali w Polsce, w śniegu po pachy. - Trener Kiereś dał nam solidnie w kość, świetnie nas przygotował i teraz to procentuje - powiedział młody piłkarz. - Nie wiemy, za ile gramy, nie wiemy, czy jak się utrzymamy, to dostaniemy jakieś premie. Ale to nieważne. W każdym meczu chcemy pokazać, że mamy jaja i honor - stwierdził pomocnik bełchatowskiego klubu. Mateusz Mak, pytany jak inni odróżniają go od brata bliźniaka Michała, również piłkarza GKS-u, wyjaśnił: "Michał ma szczuplejszą twarz i jest bardziej przypakowany. Moja dziewczyna też się nie myli. Przecież wybrała tego przystojniejszego".