- Po prostu nie mam czasu, ale we wtorek wracam tu na mecz z Barceloną i będę trzymał kciuki za Wisłę. Później zjemy kolację - mówił trener PGE GKS Bełchatów Paweł Janas, który wróży we wtorek korzystny wynik dla wiślaków. Trener "Białej Gwiazdy", mimo wygranej nad bełchatowianami, był niezadowolony. - Ten mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie gra nam się lepiej układała. Wydawało się, że panujemy nad sytuacją i że przed przerwą rozstrzygniemy wynik na swoją korzyść. Bełchatów był groźny przy stałych fragmentach gry. Później Paweł - przy pomocy Pietrasiaka - strzelił drugą bramkę. I w tym momencie zaczęło się wkradać to co nie powinno - niektórzy za wcześnie uwierzyli, że ten mecz jest już wygrany. Zaczęliśmy myśleć o czymś innym. To się mogło zemścić, bo straciliśmy kontaktową bramkę i nerwowo było do końca - opowiadał Skorża. - W końcówce to piłkarze z Bełchatowa przejęli inicjatywę i sprawiali lepsze wrażenie, rozgrywali piłkę, groźnie sobie poczynali przed naszą bramką. To było drugie oblicze Wisły. Nie tak sobie wyobrażałem końcówkę tego meczu. Z kolei Paweł Janas, trener PGE GKS Bełchatów żałował pierwszej połowy: - Wówczas Wisła była dużo lepsza. Nie wiem, czy się jej przestraszyliśmy? Po przerwie próbowaliśmy podjąć walkę, ale zaczęliśmy od straty gola samobójczego. Później było już lepiej. W samobójczych było 1:1. Przegraliśmy, ale dobrze, że się chociaż trochę podnieśliśmy w drugiej połowie - podsumował spotkanie "Janosik" Skorża odżegnywał się od wszelkich podtekstów, rywalizacji mistrza (Pawła Janasa, eks-selekcjonera) z dawnym uczniem (obecny trener Wisły był asystentem Janasa). - Dla nas to był normalny dzień pracy. Ciągle jesteśmy w pracy - odcinał się od podtekstów Skorża. Michał Białoński, Kraków