"Są jeszcze dwa mecze i dopóki będą szanse, będziemy walczyć" - zapewniają gracze PGE GKS, którzy w sobotę w fatalnym stylu na własnym stadionie przegrali 1-4 z Zawiszą Bydgoszcz. Po tym spotkaniu wrócili na ostatnie miejsce w tabeli. Podopieczni Kamila Kieresia do Zawiszy tracą teraz trzy punkty. Cztery oczka dzielą ich natomiast od Górnika Łęczna, Podbeskidzia Bielsko-Biała i Korony Kielce, którą we wtorek będą podejmować na Gieksa Arenie. "Nie chcę opowiadać w tej chwili bajek, ale też nie zamierzam spuszczać głowy. Gdy wracałem na stanowisko założyłem, że będziemy bić się do samego końca. Dopóki matematyka istnieje, to nie wolno się poddawać. Trzeba nadal wierzyć, zregenerować się jak najszybciej i szukać trzech punktów w meczu z Koroną, a później w Łęcznej. Na pewno wiele osób przestało już wierzyć, ale ja wierzę i o te punkty będziemy się bić" - powiedział Kiereś. Przed meczem z Zawiszą bełchatowianie byli w dość komfortowej sytuacji, bo utrzymanie zależało wyłącznie od nich. Mogli je wywalczyć bez względu na wyniki innych spotkań. Teraz ich sytuacja całkowicie się zmieniła i oprócz dwóch zwycięstw muszą też liczyć na sportowy cud, czyli korzystne dla siebie wyniki w pojedynkach Podbeskidzia z Łęczną i Koroną oraz Zawiszy z Piastem Gliwice i Ruchem Chorzów. Zespół Kieresia zakończył już przygotowania do pojedynku z Koroną, który rozpocznie się we wtorek o g. 20.30. W porównaniu z sobotnim meczem z Zawiszą do kadry wróci Michał Mak, który odcierpiał już karę za cztery żółte kartki. Wyniki, terminarz i tabela grupy mistrzowskiej Ekstraklasy Wyniki, terminarz i tabela grupy spadkowej Ekstraklasy