Dla ŁKS to było niezwykle ważne spotkanie - ostatni test przed prestiżowymi derbami Łodzi, a także próba utrzymania kontaktu z czołówką. Gdyby łodzianie przegrali, na dobre osiedliby w środku tabeli, a przecież celem był awans i to bezpośredni. A przed spotkaniem z Arką do drugiego miejsca tracili już osiem punktów. ŁKS z szerszą kadrą Zwycięstwo pozwoliłoby ze spokojem przygotowywać się do derbów. Byłoby też oznaką, że mimo kłopotów finansowych, drużyna potrafi się skupić na spotkaniu. Widzew swój test przed meczem z lokalnym rywalem zdał celująco - wygrał z wiceliderem Koroną i to w Kielcach. Dla ełkaesiaków sprawdzian na pewno był miarodajny, bo Arka to szósta drużyna ligi, która ostatnio była na fali wznoszącej. Kibu Vicuna, trener ŁKS miał już trochę lepszą sytuację kadrową (wciąż jednak ośmiu zawodników niezdolnych do gry). W ataku i tak jednak postawił na Macieja Radaszkiewicza, do niedawna gracza rezerw. Arka bardzo nieskuteczna Szkoleniowiec uznał, że forma zagranicznych zawodników - Ricardinho i Samu Corrala nie jest jeszcze na tyle dobra, by zagrali od początku. Do podstawowego składu wrócili Maksymilian Rozwandowicz, Mateusz Bąkowicz i Pirulo. Pierwsi defensywę rywali sprawdzili goście. Po kontrze w pole karne wpadł Artur Siemaszko, ale w ostatniej chwili strzał zdążył zablokował Oskar Koprowski. Gdynianie od początku wysoko zaatakowali łodzian. Opłaciło się, bo kilka razy szybko odebrali piłkę i w polu karnym gospodarzy było gorąco, ale brakowało dokładności m. in. Martinowi Dobrotce i Siemaszce. ŁKS prowadzi - strzela Radaszkiewicz Łodzianom dopiero w 18. minucie udało się stworzyć groźniejszą akcję. Po dobrym prostopadłym podaniu Antonio Domingueza z dość ostrego kąta strzelił Radaszkiewicz, ale skończyło się na rzucie rożnym. Nadal to Arka dyktowała warunki gry. Kolejną okazję miał Siemaszko - poradził sobie z Koprowskim, ale Marek Kozioł skrócił kąt i odbił strzał. ŁKS zaczął grać trochę lepiej i odpowiedział strzałami Pirulo, Bąkowicza czy Domingueza, ale piłka albo mijała cel, albo była blokowana. W końcu chyba w najtrudniejszej sytuacji umiejętnościami popisał się Radaszkiewicz. Przyjął piłkę tyłem do bramki, odwrócił się i mimo asysty dwóch obrońców kopnął między nimi, a złapany na wykroku Daniel Kajzer nie zdążył z interwencją. ŁKS marnuje rzut karny To nie był koniec problemów gości. Po podaniu Mikkela Rygaarda, Dobrotka sfaulował Pirulo. Po analizie VAR sędzia podyktował rzut karny. Z 11 metrów Dominguez zmylił bramkarza, ale trafił piłką w słupek. Zamiast 2:0, za chwilę mógł być remis, ale Siemaszko kolejny raz zmarnował dogodną sytuację. Po zmianie stron gdynianie odzyskali inicjatywę, ale nadal byli nieskuteczni. Tym razem w marnowaniu okazji Siemaszką zastąpił Maciej Rosołek - po kontrataku strzelił wysoko nad bramką, a później zablokował go Koprowski. Goście próbowali odwrócić losy spotkania, trener Dariusz Marzec, ale poza tzw. optyczną przewagą nie przekładało się to na okazje. ŁKS kończy w dziesiątkę Sytuacja zmieniła się w 73. minucie, kiedy za faul na Rosołku drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną zobaczył Dąbrowski. Świetną okazję miał Mateusz Stepień, ale z bliska trafił w poprzeczkę. Arka napierała, próbowała, ale tego dnia miała ogromne problemy ze skutecznością. Sędzia przedłużył spotkanie o sześć minut, ale i to nie pomogło gdynianom, choć strzelali Adamczyk czy Karol Czubak. Łodzianie bronili się rozpaczliwie, ŁKS - Arka Gdynia 1-0 (1-0) Gol: Radaszkiewicz (35.). ŁKS: Kozioł - Bąkowicz (86. Kelechukwu), Dąbrowski, Koprowski, Klimczak - Rozwandowicz - Pirulo, Rygaard (70. Tosik), Dominguez (76. Monsalve), Wolski (46. Ricardinho) - Radaszkiewicz (85. Szeliga). Arka: Kajzer - Kasperkiewicz, Marcjanik, Dobrotka - Kobacki, Milewski, Bednarski (63. da Silva), Adamczyk, Hiszpański (74. Stępień) - Siemaszko (63. Czubak), Rosołek. Żółte kartki: Dąbrowski, Pirulo, Monsalve - Milewski, Bednarski, Czubak. Czerwona kartka: Dąbrowski Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom). AK