Interia: Nie obawia się pan, że przegranie mistrzostwa Polski w minionym sezonie może nie tyle zastopować Legię, co nawet cofnąć ją o kilka lat? Sylwester Czereszewski: - Wróćmy się do afery z kartkami w eliminacjach Ligi Mistrzów. Już wtedy można było zadać sobie podobne pytanie. Myślę jednak, że przegrane mistrzostwo nie zaszkodzi Legii aż tak, bo jest prężnym klubem, najbogatszym w Polsce, i w końcu kiedyś osiągnie cel, jakim jest gra w Lidze Mistrzów. - Co do mistrzostwa, to nie można mówić, że Legia przegrała je na własne życzenie. Wiele osób umniejsza sukces Lecha, a przecież trzykrotnie grał z Legią i dwukrotnie wygrał, a raz zremisował. W końcówce sezonu zdobył więcej punktów i zasłużenie sięgnął po tytuł. - Mimo wszystko uważam, że Legia to dobry klub, poukładany. W tym sezonie dostała nauczkę, ale z pewnością wyciągnie wnioski i więcej już do tego nie dopuści. Ma wielki potencjał i jest najlepszym klubem, który może reprezentować nas w Lidze Mistrzów, choć oczywiście Lechowi życzę jak najlepiej. Gdy przed rokiem Legia odnosiła zwycięstwa w eliminacjach Ligi Mistrzów, można było mieć nadzieję, że mamy klub, który będzie lokomotywą polskiej klubowej piłki. Tymczasem w minionym sezonie zaliczyła mnóstwo wpadek - okoliczności odpadnięcia z eliminacji Ligi Mistrzów, transfer Radovicia, problemy z Orlando Sa, w końcu dziewięć porażek w lidze. Nie sądzi pan, że to zdecydowanie za dużo jak na klub, który ma wyznaczać standardy profesjonalizmu? - Gdyby Legia zdobyła mistrzostwo Polski, to nie wytykałoby się tego trenerowi Bergowi. Oczywiście, Radović mógł odejść, ale nie w takim momencie. Dziwne, że wydarzyło się to w takim klubie jak Legia. Do tego rotacja składem, no i fakt, że traciła bardzo dużo bramek. Uważałem, że jak odpadnie z pucharów, to wrzuci wyższy bieg w lidze i nikt jej nie podskoczy. A tymczasem okazało się, że im dalej, tym słabiej to wyglądało. - Co do sprawy Orlando Sa, to trener może kogoś nie lubić, ale zawodnik musi grać dla dobra drużyny i klubu. Albo całkowicie odstawia się gościa, albo ten gra od początku, bo - nie ma co ukrywać - Sa robił różnicę. Zasługiwał na to, żeby grać od początku, zwłaszcza że oprócz niego i Marka Saganowskiego kolejnej typowej dziewiątki nie było. To też ewenement. Legia stwarza wiele sytuacji i po prostu musi mieć zawodnika, który wykańcza akcje. - Jeśli dodać to wszystko, to widać, że raczej nie miała prawa zdobyć mistrzostwa. Często pada opinia, że Legię zgubiła pycha. Podziela pan to zdanie? - Po tym, jak Legia przegrała walkę o mistrza, można przykleić jej wszystko. Pycha? Może też, bo chciała grać w Lidze Mistrzów, a okazało się, że nie wystarczyło sił na zdobycie mistrzostwa Polski. Chyba nikt nie dopuszczał myśli, że Lech może ją dogonić. Jednak zamiast odskoczyć, dawała pożywkę rywalom. Lech zobaczył, że to już nie jest ta sama Legia co jesienią i uwierzył w swoją szansę. Przemawia do pana tłumaczenie prezesa klubu, że kwota za Radovicia była tak duża, że musiał go puścić tuż przed meczami 1/16 finału Ligi Europejskiej? - Piłka była po stronie Legii, dlatego powinna zatrzymać Radovicia za wszelką cenę, bo to był newralgiczny moment sezonu. Co sądzi pan o sprzedawaniu młodych piłkarzy przez Legię? - Rozumiem klub, bo w grę wchodzą duże pieniądze, jak na nasze warunki. To normalne, że kogoś sprzedaje, bo musi z czegoś żyć i jakoś zarabiać. Oczywiście, pada zarzut, że działając w ten sposób nie stworzy się zespołu, ale sądzę, że w końcu kiedyś awansuje do Ligi Mistrzów. Cały czas czkawką odbija się transfer Radovicia. Przy jego boku młodzi zawodnicy graliby lepiej i ich wartość na rynku transferowym byłaby wyższa. - Oczywiście. Zawodnikom z drugiego planu o wiele lepie się gra, gdy mogą liczyć na liderów. Gdy Radović czy Duda byli w formie, do tego jeszcze Sa czy Kucharczyk, choć akurat on był w formie przez cały sezon, to Legia świetnie grała. Było jedynie kwestią czasu, kiedy zespół wypracuje okazję i strzeli bramkę. Gra z pierwszej piłki, żadnej wybijanki czy przypadkowości. Naprawdę pięknie to wyglądało. - Z drugiej jednak strony dziwi fakt, że drużyna była uzależniona od jednego zawodnika. Radović czy Ljuboja to transfery na miarę Legii. Jeśli Lech czy Legia marzą o Lidze Mistrzów, to niestety, ale trzeba kupić zawodników za wielkie pieniądze. Jednym słowem lepiej jednego, dwóch naprawdę dobrych niż pięciu, sześciu, z których coś może być. - Zdecydowanie! Wiem, że nie jest łatwo kupić takich zawodników, ale lepiej jednego, dwóch ogranych, którzy rzeczywiście pociągną ten wózek. Cały czas opieram się na Ljuboi czy Radoviciu. Obaj robili wielką różnicę. Był pan zaskoczony, że Henning Berg pozostał trenerem na kolejny sezon? - Pytanie: kto by się nadawał? Lepiej, że został, bo to może się opłacić. Nie wyobrażam sobie, kto mógłby być trenerem Legii. Absolutnie. Jaki przewiduje pan scenariusz, jeśli chodzi o grę w pucharach? - Powinna wystartować ze zdwojoną, nie tyle energią, co złością. Ja na miejscu piłkarzy, po takim sezonie, byłbym bardzo zły na siebie, na wszystkich, bo przecież Legia pod względem kadrowym miała lepszy zespół od Lecha. Teraz trzeba zapomnieć o poprzednim sezonie, żeby już się nie dołować. Daj Boże, żeby w tym sezonie wygrali wszystkie mecze. Wiadomo, jak to z Legią - jak przegra, to wszyscy będą się z niej śmiać. W lidze zapowiada się walka dwóch rywali. - Lech się wzmacnia, bo Dudka czy Robak to są wzmocnienia jak na Ekstraklasę. Czy na Ligę Mistrzów też, to dopiero się okaże. Można powiedzieć, że Legia sama stworzyła sobie konkurenta do walki o mistrzostwo Polski, bo Lech nie wzmacniałby się tak, gdyby w poprzednim sezonie nie zdobyłby tytułu. Zespół opuścili Dossa Junior, Helio Pinto, Ondrej Duda, Orlando Sa i Jakub Kosecki. Pan też jest zdania, że to już rewolucja kadrowa? - Wszystko rozbija się o to, jacy pojawią się następcy. Czy Legia zostanie mistrzem Polski w najbliższym sezonie? - Powinna zdobyć tytuł, ale będzie zdecydowanie ciężej, bo Lech się wzmocnił. Dobrze, bo dzięki temu liga będzie ciekawsza. Szkoda, że o mistrzostwo będą walczyć prawdopodobnie tylko dwa zespoły. Ktoś z pewnością jeszcze wyskoczy, ale raczej trudno będzie mu włączyć się do walki o tytuł. Z drugiej strony w wielu innych ligach jest podobnie. Rozmawiał: Mirosław Ząbkiewicz