- Wypowiedź była niefortunna, dziś się z tym zgadzam. Ale jak mogła ona sprowokować kibiców gości do agresji, skoro od niej do momentu bitwy na trybunach upłynęło 50 minut? Gdyby kibice Jagiellonii nie ruszyli do bramy po zobaczeniu swoich flag, mógłbym tańczyć, śpiewać i opowiadać głodne kawałki. Niczego by to nie zmieniło i nikt po meczu nie domagałby się zwolnienia mnie z pracy. Osoby, które próbują połączyć moją wypowiedź z bitwą na trybunach, są manipulatorami - uważa Hadaj. Hadaj to najbardziej rozpoznawalny głos stadionów T-Mobile Ekstraklasy. Nie ustają spekulacje, że zakończonym skandalem meczu Legia - Jagiellonia, spiker straci pracę. - Choćby dziennikarze przelali morze atramentu, nie zwolnią mnie. Jest to w stanie zrobić wyłącznie prezes Leśnodorski. I być może tak będzie. Poza tym sam rozważam rezygnację. Zbyt dużo napięć i stresu towarzyszy mi w pełnieniu tej roli. Odbyłem z nim już rozmowę, nie była przyjemna. Czeka mnie chyba kolejna, po której okaże się, co dalej - dodaje Hadaj. Wzorem Hadaja jet spiker Napoli. - Filmiki z jego popisami można zobaczyć w internecie. Napoli gra w europejskich pucharach i nie słyszałem, żeby komukolwiek on przeszkadzał. Nie jestem w stanie zachowywać się jak spiker z dworca. Jeśli dla dobra klubu trzeba było wziąć człowieka mówiącego beznamiętnym głosem, to absolutnie się z tym zgadzam. Legia jest klubem mojego życia. Kiedy zachowanie Wojciecha Hadaja może jej zaszkodzić - w ocenie moich przełożonych, nie dziennikarzy - dostosuję się do każdej decyzji - zapewnia Wojciech Hadaj. Cały wywiad z Hadajem znajdziesz w dzisiejszym wydaniu gazety "Polska The Times".