UEFA ukarała mistrzów Polski za to, że w rewanżowym meczu z Celtikiem Glasgow na boisku pojawił się Bartosz Bereszyński, który nie był uprawniony do gry w tym meczu z powodu otrzymanej jeszcze w poprzednim sezonie czerwonej kartki. W efekcie Legia w dwumeczu z zremisowała 4-4. Awans wywalczył szkocki zespół ze względu na lepszy bilans bramek strzelonych na wyjeździe. - Nigdy nie jest dobrze, gdy o awansie nie przesądzają wydarzenia na boisku. Przepisy są jednak jasne i nie pozostawiają miejsca na interpretacje, nawet jeśli Bereszyński opuścił trzy mecze - zastrzegł w rozmowie z dziennikarzami Infantino. Bereszyński rzeczywiście opuścił trzy mecze, ale w drugiej rundzie nie był w ogóle zgłoszony do rozgrywek, a więc UEFA nie zaliczyła mu spotkań z St. Patrick's Athletic jako "odpokutowane". Sekretarz generalny UEFA dodał, że złożenie przez stołeczny klub skargi do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) w Lozannie uważa za "prawdopodobny scenariusz". Gdyby Legia przeszła dalej, a następnie awansowała do fazy grupowej LM, zapewniłaby sobie premię 8,6 mln euro. Za udział w tym samym etapie Ligi Europejskiej, na co szansę ma jeszcze klub z Warszawy, gwarantuje zarobek w wysokości 1,3 mln euro. - Finansowo, ta decyzja to dla klubu tragedia. To działanie jest całkowicie wbrew zasadzie fair play i ducha walki. Boisko pokazało, który zespół jest lepszy - podkreślił dyrektor ds. rozwoju Legii Dominika Ebebenge, który wraz z prezesem klubu Bogusławem Leśnodorskim był w piątek w Nyonie.