Krakowianie z gry nie byli wcale słabsi, ale zabrakło im dojrzałości i w kluczowych momentach - zamiast do bramki kopali w słupek, bądź obok, a ten jeden, jedyny raz, pod własną bramką Boban Jović - jak siedmiolatek - dał się przestawić Jakubowi Rzeźniczakowi. Przykład Jovicia pokazuje, że nie ma co zbyt pochopnie robić z kogoś bohatera, okrzykiwać "udanym transferem". Boban w ofensywie i owszem, jest aktywny, ale dosyć długo jego akcje nie dawały żadnych efektów. Ostatnio wypracował dwie bramki, więc ze skuteczności wycieczek do przodu można go rozgrzeszyć. Obrońca jest powołany jednak przede wszystkim do bronienia i w tym aspekcie jest się do czego doczepić. Jović miał współudział przy dwóch trafieniach Jagiellonii, bo to właśnie jego w pierwszej kolejności mijał Nika Dżałamidze. Całkiem zawinił przy bramce Rzeźniczaka, któremu powinien rzucić się pod nogi przed strzałem, a nie dopiero wtedy, gdy piłka ugrzęzła w siatce. Boban jest piłkarzem szybkim, technicznym, ale nie on pierwszy przekonuje się, iż w T-Mobile Ekstraklasie gra się twardo i agresywnie. Przy okazji dowiadujemy się innej prawdy - jeśli ktoś błyszczy w ligach pokroju słoweńskiej, węgierskiej, to nie jest powiedziane, że będzie liderem u nas. Joviciowi trzeba dać jeszcze trochę czasu, zanim się jednoznacznie oceni czy jego transfer był udany, czy chybiony. Wisła padła na Legii, ale w ofensywie wyglądała lepiej od rywala. To, co prezentuje Legia w grze "na tak", martwi w perspektywie jej batalii o europejskie puchary. Jeden z głównych pretendentów do mistrzostwa kraju męczy się okrutnie, by stworzyć czystą sytuację bramkową. Widać wyraźnie, że trener Henning Berg próbuje znaleźć nowe warianty rozegrania ataku po odejściu Miroslava Radovicia, a sprawy nie ułatwia mu fakt, że Ondrej Duda, zanim odzyskał pełnię formy po kontuzji, doznał kolejnego urazu. Ofensywa pewnie się ożywi, gdy do składu wróci Orlando Sa, ale ktoś musi go obsłużyć dobrymi podaniami. Całe szczęście, że defensywa warszawian przypomina za to solidnie scementowany mur. Tu do Europy nadaje się nie tylko Rzeźniczak, nie tylko Łukasz Broź, ale też coraz pewniejszy Igor Lewczuk. Pod względem obrony, równie mocno nie wygląda Lech, ale on za to prezentuje kombinacyjny futbol, jest bardziej kreatywną ekipą od Legii. Pewnie gdybyśmy mogli z Legii i Lecha wyselekcjonować 11 piłkarzy, Liga Mistrzów byłaby wreszcie nasza, a tak trzeba liczyć na szczęście i dobre losowanie. Najważniejsze, że na dwie kolejki przed końcem sezonu nadal nie wiadomo, kto będzie mistrzem Polski. Lepszej końcówki T-Mobile Ekstraklasy nie mogliśmy sobie wymarzyć! Niech żyje reforma!