- Poddawane było w wątpliwość, czy Legia może coś jeszcze zrobić w tym meczu, gdyż przez pierwszą połowę i większość drugiej waliła głową w mur. W tym momencie pan wchodzi i spada na pana wielka odpowiedzialność. - Owszem, ale wziąłem ją na siebie, ale gdybym bramki jednak nie strzelił, to tak naprawdę nic wielkiego by się nie stało. Dostałem piłkę pod nogi i pomyślałem, że mogę, że dobrze się dziś czułem na boisku, że chciałem strzelić zwycięskiego gola. Było to widać już wcześniej, oddawałem strzały, jeden z nich trafił w słupek, drugi obronił Andrzej Bledzewski, ale w końcu się udało. - Stopa spięta czy naprężona? - Naprężona, była warto. - Z pewnością padł gol kandydujący do bramki kolejki, ale cóż, kwintesencja tego spotkania jest taka, że jeżeli chcesz grać dobrze, jednocześnie walcząc o mistrzostwo Polski, to wygraj. - Tak, myślę, że takie sytuacje mogą przesądzić o zdobyciu mistrzostwa Polski przez Legię.