Legia to jeden z tych klubów, którego piłkarze nie podchodzą ze zrozumieniem do załamania koniunktury gospodarczej po ataku koronawirusa. Nie zamierzają rezygnować z części swych apanaży, mimo że są najlepiej opłacanymi piłkarzami w kraju. Trudne negocjacje trwają. W najnowszym wydaniu "Przeglądu Sportowego" ustosunkował się do tej sytuacji Mateusz Borek. Znany komentator sportowy wyraził swą dezaprobatę wobec zachłanności legionistów. Przy okazji przypomniał swoją wypowiedź z nieodległej przeszłości. "Kiedyś powiedziałem, że Legia jest polskim Bayernem. Chodziło mi o wielkość marki, rozpoznawalność oraz dominujący budżet, organizację czy jakość sportową w skali całej ligi. Po ostatnich wydarzeniach muszę się z tych słów bezwzględnie wycofać" - czytamy w felietonie Borka. Piłkarze ze stolicy Bawarii sami zdecydowali się na program oszczędnościowy, czym zyskali sympatię kibiców nie tylko w Niemczech. "Gwiazdy Bayernu same błyskawicznie przekazały decyzję zarządowi, że rezygnują z części swoich pensji, przede wszystkim po to, by zachować etaty i pensje pracowników różnych działów klubowej administracji. Tych, którzy mają rodziny na utrzymaniu i którzy codziennie dbają o najdrobniejsze detale sprawnego funkcjonowania zawodników i trenerów. W Warszawie takiej błyskawicznej reakcji piłkarzy zabrakło" - pisze dalej polski dziennikarz. Wedle nieoficjalnych doniesień Legia zwolniła 40 pracowników administracyjnych. To grupa osób odpowiedzialnych głównie za marketing i klubowe media. Jednocześnie zredukowano pensje tym, którzy zachowali swoje stanowiska pracy. UKi