Sebastian Staszewski, Interia: Od kilku tygodni mieszkasz w Chorwacji, gdzie czekasz na nowy klub i trenujesz przed sezonem. W środę planujesz obejrzeć spotkanie Legii z Dinamem (godz. 20)? Łukasz Gikiewicz: - Oczywiście! Razem z moją żoną Anją, która jest Chorwatką, i synem, mieszkamy w Splicie. A ostatnie dni spędziliśmy na Wyspie Ugljan, na którą przyjechaliśmy po mojej przygodzie w roli eksperta Telewizji Polskiej na Euro 2020. Teraz zresztą pojawię się na Maksimirze jako specjalny wysłannik TVP. Jestem przecież na miejscu, znam dobrze tutejszą ligę - śledzę ją na co dzień - więc będę obserwował poczynania legionistów z trybun. Jak oceniasz szanse mistrzów Polski w 3. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów? - Dinamo nie jest w topowej formie. Oglądałem ich mecz ligowy z Rijeką, który zremisowali 3-3. Wszystkie bramki stracili w pierwszej połowie! To dowód na to, że można z nimi powalczyć. Legia na pewno będzie więc miała swoje szanse. Chorwaci są za to silniejsi na papierze, nie tylko biorąc pod uwagę ich kadrę, ale także doświadczenie. W przeciwieństwie do Legii to zespół, który regularnie występuje w europejskich pucharach. Rok, dwa lata temu czy trzy, Legia nie miałaby z nimi żadnych szans. Ale teraz pojawiło się światełko w tunelu. W składzie Chorwatów jest jednak kilka gwiazd, których legioniści mogą im pozazdrościć... - Świetnym piłkarzem jest na przykład Lovro Majer. To król środka pola, regularnie ustawia się po niego kolejka chętnych klubów. Do tego trzeba wyróżnić wycenianego na 10 mln euro Mislava Oršicia czy wartego podobne pieniądze Lukę Ivanušecka. W ataku grają Bruno Petković, który był na Euro 2020 i łączony z Legią Mario Gavranović. Indywidualnie Dinamo jest więc bardzo silne, ale jako zespół jeszcze na zachwycają. Legia powinna to wykorzystać. Zatrzymanie Majera będzie kluczem do sukcesu? W meczu z Rijeką to jego dwa błędy doprowadziły do utraty bramek. - Myślę, że można tak powiedzieć. To bardzo dobry piłkarz, ma świetną lewą nogę. Drugim niebezpiecznym elementem układanki Dinamo jest nieprzewidywalny w ofensywie Oršić... A który z legionistów może być największym zagrożeniem dla piłkarzy Dinama? - Wszyscy piłkarze ofensywni, bo Dinamo nie może pochwalić się skuteczną obroną. Mecz z Rijeką świadczy o tym dobitnie, Dinamo straciło dwie bramki także w przegranym spotkaniu z NK Slaven. Dlatego Mahir Emreli, Tomáš Pekhart i Luquinhas będą mieli pole do popisu. Pytanie brzmi tylko: czy Legia będzie w stanie przejść drugą linię Dinama, która jest mocna? To będzie trudny mecz dla Josipa Juranovicia? - Na pewno będzie chciał się pokazać miejscowej publiczności, szczególnie, że urodził się w Zagrzebiu. Z drugiej strony jako piłkarz Hajduka Split wielokrotnie rywalizował z Dinamo, więc świetnie zna smak tych meczów. Myślę, że na pewno pomoże rozpracować rywali trenerowi Czesławowi Michniewiczowi, który może być największym atutem Legii. Wiemy, że Michniewicz lubi takie mecze. Uważam, że znajdzie sposób, żeby zaskoczyć przeciwnika. Byli piłkarze Dinama: Ivica Vrdoljak czy Domagoj Antolić, zachwycali się atmosferą jaka panuje przy Łazienkowskiej. Czy podobny spektakl - jak na Legii - zobaczymy w Zagrzebiu? - Nie wydaje mi się. Po pierwsze: ten mecz nie będzie budził niesamowitych emocji, bo Dinamo jest murowanym faworytem. Zresztą w chorwackiej prasie więcej miejsca poświęca się obecnie... Crvenie Zvezdzie Belgrad, czyli potencjalnemu rywalowi Dinamo w kolejnej rundzie eliminacji. Po drugie: stadion Maksimir nie sprzyja wielkim oprawom. To bardzo stary obiekt, który niedługo ma być przebudowany. Legioniści, którzy przyzwyczaili się do nowoczesnych stadionów w Ekstraklasie, poczują się, jakby przenieśli się w czasie do lat 70. Ilu kibiców możemy się więc spodziewać w środę na trybunach? - Na meczu z Omonią Nikozja prawie w ogóle nie było na trybunach kibiców. A to dlatego, że spora grupa po prostu ruszyła na... wakacje. Dlatego nie spodziewam się dużej frekwencji. I jakiego - twoim zdaniem - wyniku? - Życzyłbym sobie remisu i tego, aby Legia nie straciła bramki. W Zagrzebiu rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia