- Chwilę po ostatnim gwizdku czułem niedosyt, ale potem po krótkim zastanowieniu bardzo cieszę się z tego punktu. Naszej drużynie należą się wielkie brawa za to, że podniosła się z wyniku 0-2. Dziś każdy pokazał, jak ważna dla niego jest Legia Warszawa. Mam tutaj na myśli piłkarzy, którzy grali od początku, tych którzy weszli w drugiej połowie, a także pozostałych, którzy zostali na ławce. Jestem pewien, że każdy z piłkarzy zapamięta ten wieczór do końca życia - powiedział szkoleniowiec.Magiera nie chciał się zgodzić z opiniami, że Real najzwyczajniej w świecie odpuścił środowy mecz z Legią. - To nie jest mój problem. Moim zdaniem grali na 100 proc., my zagraliśmy bardzo dobrze i dlatego możemy się cieszyć z korzystnego wyniku - dodał. Zdaniem Magiery środowa zdobycz otwiera przed mistrzami Polski zupełnie nowe perspektywy. - Ten punkt ma dla nas ogromne znaczenie. Przed meczem nikt nam nie dawał szans, że możemy wiosną grać w pucharach. A tak się może stać. Ostatnie grupowe spotkanie ze Sportingiem Lizbona prawdopodobnie będzie meczem o wszystko - zauważył. Co może dziwić, szkoleniowca Legii ucieszyło bardzo ofensywne ustawienie Realu. Przez długie momenty pierwszej połowy Królewscy grali czwórką napastników. - Na odprawie przedmeczowej wytypowałem niemalże identyczny skład. Różnica było tylko jedna - Morata zamiast Benzemy. Gdy zobaczyłem, że faktycznie będą grali 4 z przodu, wiedziałem, że skrzydłowym niekoniecznie będzie chciało się wracać do obrony. Defensywni pomocnicy mieli wchodzić w te miejsca i tam kreować akcje. Udało się to zrobić. Magiera przyznał, że nie załamał się po straconym w pierwszej minucie golu. - Przypomniał mi się mecz sprzed paru miesięcy, kiedy prowadziłem Zagłębie Sosnowiec. Graliśmy wówczas z Podbeskidziem i też straciliśmy bramkę na samym początku. Po dramatycznym spotkaniu wygraliśmy w Bielsku-Białej 5-4. Dziś po golu Bale’a pomyślałem sobie, że fajnie byłoby to powtórzyć. Szkoleniowiec mistrzów Polski nie zgodził się z sugestiami, że to jemu należą się wielkie brawa za zatrzymanie najlepszej klubowej drużyny Starego Kontynentu. - To zawodnicy zatrzymali Real, nie ja. Ja im tylko trochę pomogłem - zauważył, dodając po chwili, że cały czas nie może się pogodzić z faktem, że taki mecz musiał się odbyć bez udziału publiczności. - Nie da się opisać uczucia, że graliśmy bez kibiców. Gdyby mecz był przy pełnych trybunach, stanowiłby piękne zwieńczenie obchodów stulecia klubu. Szkoda, że przez nieodpowiedzialne zachowanie grupki ludzi rzesze kibiców nie mogły zobaczyć tego meczu. Musimy zrobić wszystko, aby nie tylko na Legii, ale też na żadnym polskim stadionie nie było takich obrazków jak dziś - zakończył. Krzysztof Oliwa