Zobacz zapis relacji LIVE! Połowa grudnia, późna godzina, mróz, puste trybuny. Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, że zobaczymy dziś przy Łazienkowskiej ciekawe spotkanie. Piłkarze nie wzięli sobie jednak do serca hasła "Czy my jesteśmy tu za karę" i stworzyli ciekawe widowisko. Legia choć miała przewagę to dość rzadko oddawała strzały na bramkę. Jeśli już to prawdziwymi seriami. Tak było w ósmej minucie, kiedy Michał Żyro wyszedł sam na sam, ale jego strzał trafił w bramkarza. Piłka wróciła jednak do skrzydłowego Legii, który zagrał do Orlando Sa. Jego uderzenie odbił z kolei... stojący na linii obrońca gości. Trzeci raz próbował jeszcze Ondrej Duda, ale Turcy uniemożliwili mu już oddanie strzał. Mistrzowie Polski urządzili sobie kolejną partię bilarda w polu karnym Trabzonsporu w 22. minucie. Zaczęło się od strzału Żyry, który obronił Fatih Ozturk, później próbował Duda, ale znów górą był turecki golkiper, próba numer trzy to kolejny strzał Żyry, ale tym razem w... słupek. W końcu do piłki dopadł Sa, który strzelił mocno po ziemi, ale znów trafił w stojącego na linii obrońcę. Odbita przez stopera Trabzonsporu piłka uderzyła jednak w plecy rozpaczliwie interweniującego Ozturka i wpadła do siatki. Legia objęła prowadzenie 1-0. Między dwiema nawałnicami legionistów swoje szanse mieli też Turcy. W 12. minucie mocny strzał Sefa Yilmaiza odbił przed siebie Duszan Kuciak. Dobitka Oscara Cardozo była bardzo niecelna. Siedem minut później próbował Kevin Constant, ale znów pewnym piąstkowaniem popisał się Słowak. Jedynym smutnym aspektem pierwszej połowy była kontuzja Żyry, który na noszach opuścił murawę. Uraz nie wydaje się jednak zbyt poważny, bo skrzydłowy Legii o własnych siłach zszedł do szatni. Zastąpił go Jakub Kosecki. O swojej szybkości przypomniał pod koniec pierwszej połowy. "Kosa" rozpędził się z piłką na środkowej linii boiska, jednak w decydującym momencie, gdy już składał się do strzału, dopadła go grupa pościgowa złożona z dwóch obrońców gości. W przerwie prawdziwą konsternację przeżyli licznie zgromadzeni tureccy dziennikarze. Podczas poczęstunku dla przedstawicieli mediów zaserwowano tylko kiełbasę i bigos, a w krajach muzułmańskich religia zabrania jedzenia wieprzowiny. - Is it pork? - dopytywał najbardziej głodny z dziennikarz z nad Bosforu. Kiedy usłyszał twierdzącą odpowiedź smutny wrócił na trybunę prasową. Po zmianie stron tempo meczu nieco spadło. Teraz to Turcy byli częściej przy piłce. Kiedy jednak dochodzili do sytuacji to koncertowo marnował je Mustafa Yatabare. Za pierwszym razem po odważnym wyjściu z bramki Kuciaka, uderzył niecelnie, a w 69. minucie jego strzał z 10 metrów padł łupem słowackiego golkipera. Nawet gdyby jego druga próba okazał się skuteczna, byłby to zaledwie kontaktowy gol, bo Legia prowadziła już 2-0. Po szybkim wyrzucie z autu Orlando Sa ograł obrońcę i mierzonym strzałem pokonał Ozturka. To był kolejny dobry występ Portugalczyka, który wreszcie zaczyna grać na miarę oczekiwań. Ostatnim akcentem meczu była czerwona kartka dla Mehmeda Ekiciego. Turcy powinni się cieszyć, że w osłabieniu grali tylko przez ostatnie minuty, bo duński sędzia Kenn Hansen powinien któregoś z piłkarzy Trabzonsporu już wcześniej odesłać do szatni. Goście nie szczędzili kopniaków lepiej grającym legionistom. Najlepszym dowodem na to jest aż siedem żółtych kartek, które zobaczyli zawodnicy gości. Legia kończy rozgrywki grupowe z pięcioma wygranymi i najskuteczniejszą defensywą w całej Lidze Europejskiej. Lepszym bilansem punktowym może pochwalić się tylko Salzburg i Dynamo Moskwa. Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - Trabzonspor 2-0 (1-0) Bramki: 1:0 Fatih Ozturuk (22. - samobójcza), 2:0 Orlando Sa (56.). Żółte kartki: Trabzonspor - Salih Dursun, Aykut Demir, Sefa Yilmaz, Kevin Constant, Mehmet Ekici. Czerwona kartka: Trabzonspor - Mehmet Ekici (90-za drugą żółtą). Sędzia: Kenn Hansen (Dania). Mecz bez udziału publiczności. Wszystko o Lidze Europejskiej TUTAJ!