Wojewoda Jacek Kozłowski zdecydował się na zamknięcie stadionu po meczu Legia - Pogoń, na którym doszło do odpalenia rac. - Kibice Pogoni byli pierwszy raz na sektorze dla gości na nowym stadionie, to kwestia szacunku - nie wyobrażam sobie byśmy mogli im nie pozwolić wnieść oprawy. Pojedyncze osoby - dokładnie cztery - odpaliły pirotechnikę, ale nie były to działania grupowe - argumentuje prezes Leśnodorski. - Tak też to było odebrane przez obserwatorów. - 16 rac zostało odpalonych na "Żylecie" - tak wynika z raportu, zatem osiem osób odpaliło race, czyli 0,1 procenta spośród wszystkich kibiców. I za taki odsetek zamyka się nam stadion, czyli mamy do czynienia z odpowiedzialnością zbiorową, a tego polskie prawo nie przewiduje - protestuje prezes Legii. Decyzja wojewody poruszyła także prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka.- Legia-Pogoń. 22 tysiące ludzi na trybunach. 25 rac odpalonych. Za łamanie prawa przez 0.11% kibiców płaci pozostałych 99,89% kibiców - pisał na Twitterze prezes Boniek.- Dziwne metody, piszą do mnie z prośbą o zamknięcie trybun dla gości, ale jak sami je zamykają, to zero sygnału. To droga donikąd, szkoda - dziwił się Boniek. - W moim odczuciu wojewodowie w Polsce zawłaszczyli sobie prawo organizatorów i przekraczają swoje kompetencje. Na podstawie kodeksów można w skrócie powiedzieć, że wojewodowie mogą jedynie szacować ryzyko poprzez zapewnienia klubu, kibiców, policji. Zamykając stadion przekraczają swoje kompetencje - uważa Leśnodorski.Przypomnijmy, że poprzednio do "propagowania" polskiej piłki przyczynił się wojewoda małopolski Jerzy Miller, który zamknął stadion Cracovii.