W tej chwili Legię i Lecha dzieli dziesięć punktów i ciężko uwierzyć w to, że nawet po podziale punktów poznaniacy rzucą się w skuteczny pościg za ekipą Henninga Berga. Wprawdzie w ostatniej kolejce "Kolejorz" rozstrzelał Jagiellonię Białystok, potrafił też w efektownie pokonać Piasta, ale w tym roku Lechici mają też w papierach haniebną klęskę w Szczecinie czy wstydliwy remis w Łodzi. Sami legioniści zdają sobie sprawę ze swojej przewagi, w ich wypowiedziach nie ma jednak pychy, jest pełna koncentracja i chęć jak najszybszego zapewnienia sobie triumfu w lidze.- Oczywiście respektujemy Lecha Poznań i inne zespoły, które są obecnie za nami w tabeli, jednak chcemy jeszcze powiększyć przewagę, którą do tej pory udało nam się wypracować. Jeśli będziemy grali swoją piłkę, na naszym optymalnym poziomie, to nie powinno być żadnych problemów - dodaje Vrdoljak. W podobnym tonie wypowiada się Henning Berg. Po meczu z Zawiszą trener mistrzów Polski wreszcie nie musiał tłumaczyć się ze ślamazarnej gry swojego zespołu. - To był bardzo dobry mecz, przyjemnie patrzyło się na naszą grę. Nasze akcje miały tempo i polot. Jeśli będziemy tak grać, to odniesiemy sukces - rozpływał się w niedzielny wieczór szkoleniowiec. Ciężko nie przyznać mu racji. W Legii faktycznie są piłkarze, którzy na boisku potrafią rozstrzygnąć losy meczu. Sezon życia rozgrywa Miroslav Radović, autor 13 ligowych trafień. Strzałem w dziesiątkę okazało się zaangażowanie Ondreja Dudy, przy Bergu wyraźnie odżył Ivica Vrdoljak, a przecież jeszcze niedługo do formy sprzed kontuzji powinien dojść Jakub Kosecki. W ofensywie Legia naprawdę ma ogromny potencjał. O takim wyborze składu mogą pomarzyć inni ligowi szkoleniowcy. Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem Vrdoljaka, że największym zagrożeniem Legii jest sama Legia. Ale ciężko też się spodziewać, że powtórzy się taki sezon jak 2011/2012, kiedy zmanierowanych legionistów wyprzedził na koniec Śląsk Wrocław. Teraz na mistrzach Polski presję próbuje wybierać Lech, ale aby Legia poczuła jego oddech, musiałby wygrywać po kolei wszystkie mecze. Przed ostatnią kolejką, Michał Żyro obiecał, że dystans między pierwszy a drugim zespołem na pewno nie zmaleje. Jeśli mamy mu wierzyć, to Legia po podziale punktów będzie miała przynajmniej pięć punktów przewagi nad poznaniakami. Do tego spotkanie w grupie mistrzowskiej odbędzie się w Warszawie, a Lech ostatnimi czasy nie najlepiej radzi sobie przy Łazienkowskiej. Przegrał dwa ostatnie, nie strzelając nawet gola. Wkładanie już teraz mistrzowskiej korony na głowy legionistów na pewno jest przedwczesne, ale z drugiej strony, ciężko wyobrazić, że mając taki potencjał i taką przewagę można byłoby nie zdobyć mistrzostwa Polski. Autor: Krzysztof Oliwa