W niedzielę Arka Gdynia przegrała w finale Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa. W wyjściowym składzie zespołu znalazł się Maciej Rosołek. Młody snajper nie zdobył co prawda Pucharu, ale wciąż walczy o inny laur - awans Arki do PKO BP Ekstraklasy. Niezależnie jednak od tego czy wypożyczonemu z Legii Warszawa piłkarzowi uda się pomóc Arce czy nie, wiadomo już, że w przyszłym sezonie zagra w innym zespole. Rosołek: Działamy zgodnie z planem Jak dowiedziała się Interia, Rosołek po sezonie na pewno wróci na Łazienkowską. O miejsce w składzie będzie walczył m.in. z Tomášem Pekhartem czy Ernestem Muçim. - Rozmawiałem niedawno z dyrektorem Radosławem Kucharskim, który potwierdził, że działamy zgodnie z planem. A plan był taki, że po wypożyczeniu mam wrócić na Łazienkowską. Dlatego skupiam się tylko na tym, co teraz - zapewnia nas 19-latek. Zobacz skróty półfinałowych spotkań LM Sprawdź teraz! Dla pochodzącego z Siedlec zawodnika będzie to okazja do rozegrania kolejnych spotkań w barwach Legii. Do tej pory zgromadził ich 26 (w tym 22 ligowe). Zdobył też sześć bramek: trzy w Ekstraklasie (w meczach z Lechem Poznań, ŁKS Łódź i Piastem Gliwice) i trzy w Pucharze Polski (efektowny hat-trick w spotkaniu z GKS Bełchatów). Kto młodzieżowcem w Legii? Po powrocie z wypożyczenia szanse na grę Rosołka mocno wzrosną. Wszystko dzięki przepisowi o młodzieżowcu. W przyszłym sezonie Czesław Michniewicz nie będzie mógł korzystać już z Bartosza Slisza (rocznik 1999). Do dyspozycji pozostanie więc Cezary Miszta, choć jeśli Artur Boruc przedłuży kontrakt - a wszystko na to wskazuje - to będzie tylko drugim bramkarzem. Trudno jednocześnie spodziewać się, że do podstawowego składu wskoczą Ariel Mosór, Szymon Włodarczyk czy Kacper Skibicki. Jakimś rozwiązaniem byłoby sprowadzenie 20-letniego Mateusza Bogusza, na transfer którego naciska Michniewicz. Problemem może być jednak cena za pomocnika Leeds United (Anglicy oczekują 1,5 mln euro). Z drugiej strony pojawiają się kolejne głosy, że taki transfer jest możliwy - nie tak dawno o takim scenariuszu mówił Mateusz Borek. Sebastian Staszewski, Interia