Szczegóły Ekstraklasy - tabela, strzelcy, wyniki, terminarz To było najsłabsze spotkanie Legii w tym sezonie. Niemal przez cały mecz to Zagłębie dyktowało warunki, wybijając z ręki wszystkie atuty legionistów. Wystarczy powiedzieć, że do momentu strzelenia gola przez Ivana Trickovskiego wicemistrzowie Polski nie stworzyli sobie żadnej sytuacji pod bramką Konrada Forenca. Beniaminek trzymał mecz pod kontrolą. Przed meczem Berg mówił, że nie będzie miał problemu z obsadą środka obrony, bo na nieobecności Michała Pazdana i Jakuba Rzeźniczaka skorzystają inni. Wobec tego duet stoperów stworzyli Igor Lewczuk i debiutujący Stojan Vranjes. Obaj nie będą najlepiej wspominać tego meczu, bo oba stracone gole mocno obciążają formację defensywną gospodarzy. Vranjes ma gotowe usprawiedliwienie. Nie dość, że był to dla niego debiut, to jeszcze występował na nie swojej pozycji - w Lechii oglądaliśmy go w drugiej linii. Nawet pomimo słabej postawy obrony, legioniści powinni pokazać więcej zapału w środku pola. Tymczasem druga linia została kompletnie zdominowana przez "Miedziowych". Niewidoczny był Ondrej Duda, po boisku pałętał się Guilherme, a Tomasz Jodłowiec zszedł z boiska z kontuzją jeszcze w pierwszej połowie. Jego następca Robert Makowski też nie wniósł ożywienia w grę swojej drużyny. Występ Dominika Furmana zarejestrowali tylko najuważniejsi obserwatorzy spotkania. - Przez pierwszą część sezonu beniaminkowie grają fajną ofensywną piłkę, zostaje im to w pamięci jeszcze z czasów gry w niższej lidze - twierdził przed meczem Berg. Tak też było, choć to Legia bardziej podarowała gole gościom, niż ci sami je zdobyli. Pierwszego sprezentował debiutant Vranjes. Jego pierwszy kiks, po którym Krzysztof Piątek wyszedł na sam na sam, naprawił jeszcze Duszan Kuciak. Chwilę później był już bezradny. Druga bramka to szybkie rozegranie rzutu rożnego, przedłużenie dośrodkowania na długi słupek i celne uderzenie głowa Michala Papadopulosa. Pomimo fatalnej gry Legia zdołała doprowadzić do remisu. Wystarczyły do tego trzy minuty. Najpierw dośrodkowanie Bartosza Bereszyńskiego zamienił na gola kolejny debiutant Trickovski, a chwilę później o swoim talencie strzeleckim przypomniał Nemanja Nikolić. Stracone gole nie załamały Zagłębia, które miało jeszcze w końcówce okazje na wywiezienie ze stolicy trzech punktów. Kuciak nie skapitulował jednak po raz trzeci. Pomimo remisu "Miedziowi" nie mogą mieć powodów do zadowolenia. Tak słabej Legii przy Łazienkowskiej mogą nie trafić jeszcze przez długi czas. Autor: Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 2-2 (0-2) Bramka: 0-1 Krzysztof Piątek (17.) 0-2 Michal Papadopulos (35.) 1-2 Iwan Triczkowski (69.) 2-2 Nemanja Nikolić (74.) Legia Warszawa: Duszan Kuciak - Bartosz Bereszyński, Igor Lewczuk, Stojan Vranjesz, Tomasz Brzyski - Guilherme, Dominik Furman, Tomasz Jodłowiec (35. Rafał Makowski), Ondrej Duda (72. Arkadiusz Piech), Michał Kucharczyk (56. Ivan Trickovski) - Nemanja Nikolić. KGHM Zagłębie Lubin: Konrad Forenc - Aleksandar Todorovski, Maciej Dąbrowski, Lubomir Guldan, Dorde Cotra - Krzysztof Janus, Jakub Tosik, Jarosław Kubicki, Krzysztof Piątek (75. Łukasz Piątek), Łukasz Janoszka (79. Arkadiusz Woźniak) - Michal Papadopulos (90. Eryk Sobków). Żółte kartki - Legia Warszawa: Stojan Vranjes, Michał Kucharczyk. KGHM Zagłębie Lubin: Michal Papadopulos, Krzysztof Piątek, Jakub Tosik. Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 14 798.