Kowalczyk - w sporze właścicielskim, jaki drąży klub mistrzów Polski, wyraźnie trzyma stronę Dariusza Mioduskiego, który ostatnio postanowił odsunąć się od bieżącego kierowania klubem. - W ostatnich latach na arenie międzynarodowej Legia tylko i wyłącznie się kompromitowała. Niepoliczenie kartek Bereszyńskiego, zamykany stadion, jedna czy druga kompromitacja sportowa - to wszystko doprowadziło do konfliktu. Warto zwrócić uwagę też na to, jak jeden współwłaściciel, Dariusz Mioduski, traktowany jest przez pozostałych. Oszukiwali, za plecami Mioduskiego dążyli do tego, by trenerem Legii został Czerczesow. "Kręcono" nim, amatorka pierwsza klasa - punktował Leśnodorskiego i Wandzla Kowalczyk w internetowym wydaniu "Przeglądu Sportowego". Popularny "Kowal" dodał, że Legia ma "PR fajny, ale organizacyjnie tragedia. UEFA nie daje się nabierać na ten 'PR', który całkowicie upadł. Dlatego też Dariusz Mioduski nie chce już brać udziału w tym przedsięwzięciu. To poważny biznesmen i spokojny człowiek. On doskonale wie o tym, że nic się nie zmieni." Zanim tekst został wydrukowany w gazecie, Wandzel zaatakował na Twitterze redaktora naczelnego "PS" Michała Pola. "Czy to są ‘barwne opinie kontrowersyjnego felietonisty’ czy hejt i oszczerstwa? Gratuluję współpracownika i standardów redakcji - zaczepił red. Pola Wandzel. Gdy szef "PS" zapytał, czy to uwagi do odpowiedzi Kowalczyka, czy do pytań rozmówcy, Wandzel odparł: - Do redakcji, która pozwoliła nazwać Bogusława Leśnodorskiego "przekrętem", "skrw..." itd. Pan umywa ręce, bo to słowa Wojciecha Kowalczyka? Bez komentarza. Red. Pol odpowiedział, że słowa "Kowala" uważa za haniebne, ale to nie zmienia faktu, że je wypowiedział i jest dorosłym człowiekiem. W wersji drukowanej "PS" wyżej przytoczonych fragmentów nie ma. Wcześniej Kowalczyk ujawnił, że właściciele Legii zwolnionemu trenerowi Besnikowi Hasiemu zapłacili nie pół miliona euro, jak pisali niektórzy, tylko 1,5 mln euro. 2 listopada Legia Warszawa zmierzy się u siebie z Realem Madryt przy pustych trybunach, gdyż wczoraj UEFA odrzuciła jej odwołanie i nie pomogło nawet lobbowanie prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka.- Nie zgadzam się z tą decyzją UEFA, ale jednocześnie ją rozumiem. Zadzwoniono do mnie ze Szwajcarii, powiedzieli: - Musimy reagować ostro, to są nasze rozgrywki. Na jakim stadionie biegali bandyci w kominiarkach? Na Legii. Na jakim stadionie przemysłowo odpalano race? Na Legii. Kibice wychodzą z założenia, że stadion to ich dom i mogą robić co chcą. Może ich dom, ale rozgrywki nie ich - tłumaczy portalowi Weszło Zbigniew Boniek.