Serb w środę - podczas meczu z Jagiellonią Białystok - ponownie usiadł na ławce trenerskiej pierwszego zespołu Legii. To był jego trzeci "debiut" w tej roli, choć w zupełnie nowej dla niego sytuacji. Właśnie zakończył kolejny etap zawodowego życia. We wtorek zdał egzamin UEFA Pro, dzięki czemu może czuć się pełnoprawnym trenerem. Z certyfikatem, który może prowadzić każdy zespół. Moja umowa pozostała taka sama Ale w Legii nie do końca jest tak traktowany, choć prezes i właściciel klubu Dariusz Mioduski zapowiedział, że Vuković poprowadzi drużynę do końca sezonu, to już pojawiły się spekulacje, kto w następnym sezonie zastąpi Serba. Henning Berg, Marek Papszun, Piotr Nowak, Thorsten Fink, Michael Skibbe - lista nazwisk z każdym dniem rośnie. - Jest i Niemiec. Z tego kierunku nie mieliśmy jeszcze trenera. Skupiam się na swojej robocie, na tym, co mam zrobić, przygotować drużynę do meczu. Nauczyłem się tego, żeby wam - dziennikarzom - pozwolić pisać, ale samemu tego nie czytać - odpowiedział na te spekulacje "nowy" trener mistrzów Polski. Zdradził jednocześnie szczegóły kontraktu. Nie zmienił się po wtorkowej zmianie stanowiska. - Nawet trener z dużo większym doświadczeniem niż ja nie byłby w stanie negocjować dłuższego (niż do końca sezonu - przyp. ok) kontraktu. Moja umowa jest ciągle taka sama. Jestem z niej zadowolony - tłumaczył Vuković. Wiele skorzystałem od Sa Pinto Na pierwszej swojej konferencji prasowej po tej kolejnej nominacji na stanowisko szkoleniowca, przekonywał, że z każdym dniem i jako piłkarz i jako asystent wielu trenerów rozwijał swój warsztat szkoleniowy i jest dużo lepiej przygotowany do zawodu. - Zaczynałem jeszcze w Koronie, miałem kursy w Białej Podlaskiej. Cały czas przygotowywałem się do tego zawodu. W Legii, choć wiem że jest to czarny humor, dbali o mnie, bo nie jest dobrą rzeczą zatrudnianie tylu szkoleniowców, ale dzięki temu mogłem skorzystać z tak różnorodnej myśli szkoleniowej i poznać ją od kuchni. To bardzo cenne dla mnie. Również wiele skorzystałem od trenera Ricardo Sa Pinto. To była bardzo przydatna lekcja. Zyskałem sporo wiedzy na temat prowadzenia treningu, ale wiem, że muszę wprowadzać własne pomysły - mówił szkoleniowiec Legii. Wrócił do swojego poprzedniego epizodu pracy, na początku obecnego sezonu. Poprowadził wówczas drużynę z Łazienkowskiej w trzech meczach. Wygrał na wyjeździe z Piastem Gliwice, zremisował u siebie z Lechią Gdańsk, ale przyszła niespodziewana porażka z luksemburskim Dudelange. - Lechia jest dziś liderem. Piast nie przegrał potem meczu u siebie. Dudelange... Nikt nie wie, jakie były okoliczności tego meczu, z jakimi problemami się borykaliśmy. Sytuacja więc nie była tak dramatyczna, jak została przedstawiona. Powiedziałem wtedy, że Lechia będzie się liczyła w lidze, mówiłem, że Piast jest drużyną Waldemara Fornalika i taka drużyna nie będzie grała źle. Nie myliłem się. Wtedy też zyskałem wiele doświadczenia i wyciągnąłem wnioski, które przydadzą mi się w przyszłości - stwierdził. Zachować balans między sercem i rozumem Jakim jest więc dziś trenerem Aleksandar Vuković? Zwycięstwo z Jagiellonią Białystok 3-0 pozwala sądzić, że w Legii coś zmienia się na lepsze. Ale Dariusz Mioduski powiedział kiedyś, że Serb ma serce, jest oddany klubowi, ale brakuje mu "głowy". I w tamtym momencie nie nadawał się do bycia szkoleniowcem na dłużej. - No tak, prezes delikatnie ze mną wtedy pojechał. Kompleksów nie mam. Chodzi o to, żeby znaleźć równowagę we wszystkim. Serce bez rozumu i odwrotnie nie ma sensu. W każdym z nas jest jedno i drugie i trzeba zachować odpowiedni balans. W drużynie, ważna jest radość z gry i mówiłem o tym ostatnio, ale ta radość nic nie da, kiedy nie ma walki i odpowiedniego podejścia do gry - powiedział Vuković. Olgierd Kwiatkowski <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2018-2019,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>