"Biznes piłkarski przekształcił mapę silnych ośrodków i w Warszawie, podobnie jak w Belgradzie, Budapeszcie, Bukareszcie, przeminął czas wielkich europejskich wydarzeń. W Legii pozostała tymczasem silna grupa ultrasów, gdzie miłość do klubu miesza się z roszczeniami nacjonalistycznymi, antykapitalistycznymi, ale również ksenofobicznymi (świadczy o tym nazwa grupy White Legion). To jest miejsce gorące, rozpalone, zadymione, wyzwolone z zahamowań, ale także niebezpieczne. Nocą przechodzą ciarki." - tak stadion Legii im Marszałka Józefa Piłsudskiego scharakteryzowali dziennikarze "France Football". To jedyny piłkarski obiekt z Polski wyróżniony w ankiecie magazynu. Warszawski stadion znalazł się wyżej niż na przykład Parc des Princes w Paryżu (gra tam Paris Saint-Germain) czy Stade de Luz w Lizbonie (Benfica Lizbona). W klasyfikacji nie znalazło się w ogóle miejsce dla takich obiektów jak: Santiago Bernabeu w Madrycie (Real Madryt), Camp Nou w Barcelonie (Barcelona), Old Trafford w Manchesterze (MU). Autorzy raportu podkreślili bowiem, że chodziło im o stadiony z atmosferą, gdzie kibice wyrażają swoje emocje, czasami wywołują strach, innym razem tworzą nieludzki hałas, wyzywają rywali na boisku i w sektorze gości, ale to część widowiska, którego teraz w dobie pandemii, wielu kibicom brakuje. "Gorący stadion to ten, który wibruje przy każdej okazji nie tylko wtedy, kiedy przyjeżdża na niego drużyna z tego samego miasta. Gorący stadion rozpala się nie tylko wtedy, gdy drużyna gra w finale, ale też gdy cierpi. Gorący stadion to nie jest sala widowiskowa pod gołym niebem, gdzie się klaszcze opuszkami palców." Czołówka rankingu nie jest zaskakująca. Pierwsze miejsce przyznano La Bombonerze w Buenos Aires, gdzie gra Boca Juniors, potem są Anfield w Liverpoolu, Signal Iduna Park w Dortmundzie. To miejsca, gdzie rzeczywiście zawsze jest gorąco i głośno. Z Europy Wschodniej oprócz stadionu Legii na wysokiej czwartej pozycji znalazł się stadion Crveny Zvezdy Belgrad.