<a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking?sId=100&gwId=54803">Kliknij tutaj, aby zobaczyć Ranking piłkarzy Ekstraklasy!</a> Tak słabego meczu przy Łazienkowskiej nie było od dawna. Dość powiedzieć, że po pierwszej połowie liczba celnych strzałów zatrzymała się na liczbie jeden. Jedyne, co mogło dziwić, że widząc tak drętwym mistrzów Polski, Śląsk nie próbował za wszelką cenę wygrać. Bo w sobotni wieczór nie było to nadzwyczajnie trudne zadanie. I nie ma tu za bardzo kogokolwiek o to winić, bo trener Besnik Hasi za wszelką cenę próbuje ugrać z Legią w eliminacjach Ligi Mistrzów jak najwięcej. Choć, gdy popatrzeć na personalia, to jedynym piłkarzem, z którym fani przy Ł3 mogli być nieobyci, był Michał Kopczyński, to i tak od razu rzucało się w oczy, że gwiazdy klubu z Łazienkowskiej są bardziej myślami przy rywalizacji ze Słowakami, niż szarą ligową kopaniną. Być może albański trener legionistów nieco bardziej pomieszałby składem, gdyby mial takie możliwości. Do tej pory w Legii dużo bardziej widać bilans strat niż zysków. Wystarczy powiedzieć, że tylko z piłkarzy ze środka pola od końca ubiegłego sezonu ze stolicą pożegnali się Ariel Borysiuk i Ondrej Duda. A do tego trudy gry w Euro 2016 ma za sobą Tomasz Jodłowiec, a Guilherme doznał kontuzji barku. Z kolei Stojan Vranjes absolutnie nie cieszy się uznaniem nowego opiekuna warszawskiego klubu, Szału nie ma też na innych pozycjach. A dowodem tego jest fakt, że sobotni wieczór, mistrzowie Polski rozpoczęli mecz bez nominalnego skrzydłowego. Nie trzeba było być tytanem taktyki, żeby wiedzieć, że legioniści za wszelką cenę postarają się zagęścić środek pola i to właśnie w centralnej strefie boiska będą szukać okazji na gole, licząc zwłaszcza na podania z drugiej linii do duetu Aleksandar Prijović - Nemanja Nikolić od Thibaluta Moulina i Kaspara Hamalainena. Ale i tak zagrać nie było za wiele. A nawet jeśli się zdarzały, to i tak nie stworzyły zagrożenia pod bramką Mariusza Pawełka. Goście i tak nie starali się wykorzystać tego faktu i próbować zagrozić legionistom bokami boiska.Przez większą cześć meczu to właśnie bramkarz Śląska był jedyną postacią, która kibicom starała się dostarczyć odrobinę rozrywki. W pierwszej połowie próbował odważnej kiwki z napastnikami Legii, a w drugiej części jak oszalały biegał po polu karnym po jednym z dośrodkowań legionistów.Nie dość, że gra mistrzów Polski nie rzuciła na kolana, to jeszcze z boiska z kontuzją zszedł podstawowy obrońca Adam Hlouszek. Na razie nie wiadomo, jak poważny jest uraz czeskiego defensora. Zmienił go Tomasz Brzyski, który mógł na swoim koncie zapisać asystę. W końcówce, kiedy tempo meczu nieco wzrosło, po jego dośrodkowaniu głową strzelał Nikolić, a piłka zatrzymała się na poprzeczce, jeszcze przewrotką próbował dobijać Prijović, ale zrobił to bardzo nieudolnie. Groźnie też mogło się zrobić po akcji duetu rezerwowych. Podanie Jakuba Koseckiego mógł wykończyć celnym strzałem Michał Kucharczyk. No właśnie, mógł. Ale tego nie zrobił. Chwilę później to Śląsk miał swoją bramkową okazję. Wtedy błysnął Arkadiusz Malarz, który przytomnie odbił strzał Petera Granjciara, a dobitkę Ryoty Morioki świetnie wyblokował Michał Pazdan.I to by było na tyle. Broniący się w zeszłym sezonie przed spadkiem Śląsk niby powinien cieszyć się z remisu wywalczonym na terenie mistrza Polski, ale w takim meczu powinien wyciągnąć ręce po pełną pulę. Z Warszawy, Krzysztof Oliwa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę!</a> Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 0-0 (0-0) Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 12 179. Żółte kartki: Adam Kokosza (Śląsk), Bartosz Bereszyński (Legia). Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Michał Pazdan, Igor Lewczuk, Adam Hlouszek (45, Tomasz Brzyski) - Tomasz Jodłowiec, Michał Kopczyński, Kasper Hamalainen (74, Jakub Kosecki), Thibault Moulin (58, Michał Kucharczyk), Aleksandar Prijović - Nemanja Nikolić. Śląsk: Mariusz Pawełek - Augusto, Lasza Dwali, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec - Adam Kokoszka, Filipe Goncalves, Łukasz Madej (76, Peter Grajciar), Alvarinho, Ryota Morioka - Mariusz Idzik (46, Kamil Biliński).