Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Legia Warszawa- Sandecja! Zapis relacji dostępny także na urządzeniach mobilnych! Pierwsza połowa zbliżała się do końca, kiedy Adam Hlousek zdecydował się na szarże w okolice pola karnego Sandecji. Czech musiał tylko okiwać obrońcę i już miałby doskonałą okazję do dośrodkowania w pole karne. Zamiast koronkowej akcji wyszło jednak niezłe pośmiewisko, bo boczny obrońca Legii wywrócił się na piłce, próbując zrobić zwód. Choć klasyczne przysłowie mówi "nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku", to trudno znaleźć lepsze określenie sobotniego meczu niż nieszczęsna próba Czecha. No bo szału nie było. Legia Warszawa wciąż w niczym nie przypomina drużyny z poprzedniego sezonu. Wydawało się, że dla ślamazarnych mistrzów Polski nie będzie lepszego rywala niż beniaminek. Nowosądeczanie po raz kolejny pokazali, że nie straszne im drużyny z ligowego topu. Jedyna różnica jest taka, że nie udało im się powtórzyć wyczynu ze starcia z Lechem, gdy na Bułgarskiej nie stracili gola. W sobotnie popołudnie pierwszym piłkarzem, który pokonał w tym sezonie wyśmiewanego Michała Gliwę był Kasper Hamalainen. Fin pojawił się na boisku w drugiej połowie i dość szybko zaznaczył swoją obecność. A wszyscy nie mogli się już doczekać tego gola. Kiedy w 21. minucie czerwoną kartkę zobaczył Grzegorz Baran, wydawało się, że bramki dla gospodarzy są kwestią czasu. Ale Legia nie stwarzała sobie sytuacji. Tempo meczu było bardzo ślamazarne, a piłkarze Radosława Mroczkowskiego zagęścili środek pola i cofnęli się do obrony. Szału nie było patrząc na nowych piłkarzy w drużynie Legii. O Cristianie Pasquato jedyną dobrą rzecz, którą można powiedzieć to fakt, że kiedyś zmienił Alessandro Del Piero w Juventusie. Krzysztof Mączyński w niczym nie przypomina lidera środka pola, jakim był w Wiśle. Jak na razie największym plusem jest transfer Armando Sadiku. Albańczyk strzelił już dla Legii dwa gole, ale w sobotnie popołudnie nie potrafił się odnaleźć na boisku. To piłkarz żyjący z podań kolegów, typowy egzekutor, któremu ciężko stworzyć sobie samemu okazje. A że koledzy z drużyny nie podawali mu zbyt często, to Sadiku nie miał zbyt wielu szans, żeby pokonać Gliwę. Legia ostatecznie wygrała 2-0 z Sandecją, ale po końcowym gwizdku nikt nie cieszył się z wygranej. Wygrana z beniaminkiem miała mocno poprawić humory warszawianom i dać nadzieję, że w środę uda się odrobić dwubramkową stratę w rewanżu z Astaną. Niestety, mistrzowie Polski to wciąż zespół, którego pozycja w ligowej tabeli idealnie pasuje do poziomu, który aktualnie prezentuje. Z Warszawy, Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - Sandecja Nowy Sącz 2-0 (0-0) Bramki: Kasper Hamalainen (72.), Michał Kucharczyk (90.) Legia: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Jakub Czerwiński, Michał Pazdan, Adam Hlousek (68, Kasper Hamalainen) - Michał Kucharczyk, Michał Kopczyński, Krzysztof Mączyński (71, Thibault Moulin), Cristian Pasquato (54, Guilherme), Dominik Nagy - Armando Sadiku. Sandecja: Michał Gliwa - Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski - Bartłomiej Dudzic (75, Maciej Korzym), Grzegorz Baran, Wojciech Trochim (25, Płamen Kraczunow), Patrik Mraz (54, Aleksandyr Kolew), Bartłomiej Kasprzak - Filip Piszczek. Czerwona kartka: Grzegorz Baran (Sandecja, za brutalny faul) Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 14 393. Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole