Minus osiem tuż przed pierwszym gwizdkiem, minus dziesięć - w przerwie, minus 11 pod koniec spotkania. Na Łazienkowskiej w sobotni wieczór było zimno. Ale gdyby Legia nie wygrała tego meczu zrobiłoby się gorąco. Trzeci mecz bez zwycięstwa, rosnąca strata do rozpędzonej Pogoni, z pewnością podniosłyby temperaturę w stolicy. Legioniści nie podgrzali atmosfery. Zrehabilitowali się po fatalnym meczu na zakończenie ubiegłego roku ze Stalą Mielec na własnym stadionie i po równie niespodziewanej porażce na otwarcie tego roku w Bielsku-Białej z Podbeskidziem. Wygrali i zaprezentowali się tak jak tego można wymagać od kandydata na mistrza Polski. Nie ulękli się presji, nie przejęli się brakami w kadrze, z respektem i rozwagą podeszli do rywala bądź co bądź depczącego im po piętach. To był niezły mecz Legii. Miała wyraźną przewagę. Raków miał problemy z tworzeniem sytuacji. Pierwsze celne strzały na bramkę gospodarzy goście (Fran Tudor) oddali dopiero pod koniec pierwszej połowy. Mistrzowie Polski zaczęli mecz przyczajeni, ale po 20 minutach rozpędzali się. Wyróżniał się Paweł Wszołek i Luquinhas. Portugalczyk dwa razy oddał groźne strzały zanim w 29. minucie pokonał Dominika Holeca. Piłkę idealnie wyłożył mu Wszołek. W drugiej połowie Legia cały czas była wyraźnie mocniejsza. Jej akcje ofensywne przynosiły zagrożenie. Raków atakował sporadycznie, nie miał pomysłu na przebicie się przez nieźle wyglądającą, choć w eksperymentalnym ustawieniu - grającą w trójkę - defensywę gospodarzy. Bliski strzelenia najładniejszego gola w sezonie był Tomas Pekhart. W 50. minucie podawał mu piłkę Wszołek. Czech pięknie złożył się do uderzenia nożycami. Uderzył, ale Holec - z kłopotami - obronił. Chwilę później Wszołek nie podawał, ale strzelał - minimalnie niecelnie. Goście odpowiedzieli akcją Tudora i Gutkovskisa. Łotysz "nie zamknął" tej akcji. W 64. minucie było 2-0. W polu karnym Rakowa przewrócił się Filip Mladenović. Serba powalił na ziemię Tudor. Sędzia Paweł Gil jeszcze zweryfikował tę sytuację. Do "jedenastki" podszedł Pekhart. Strzelił 14. gola w sezonie. Mecz na dobrą sprawę się zakończył. Raków był nadal bezradny na połowie Legii. Mistrzowie Polski mieli jeszcze swoje okazje (niezły strzał Mateusza Wieteski, odważne wejście w pole karne Wszołka), ale mało wyraziste. Po tym spotkaniu legioniści powiększyli przewagę nad Rakowem do czterech punktów, zachowali dwupunktowy dystans do Pogoni. Grali zupełnie inaczej niż w ostatnich meczach tak jakby przejęli się ostatnimi porażkami. Olgierd Kwiatkowski z Warszawy Legia Warszawa - Raków Częstochowa 2-0 (1-0) Bramki: 1-0 Luquinhas (29.), 2-0 Pekhart (64., karny). Legia: Artur Boruc - Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Mateusz Hołownia - Paweł Wszołek, Andre Martins (50. Rafael Lopes), Bartosz Kapustka, Bartosz Slisz, Luquinhas (89. Jakub Kisiel), Filip Mladenović - Tomas Pekhart. Raków: Dominik Holec - Andrzej Niewulis (44. Jarosław Jach), Petr Szchwartz, Daniel Mikołajewski - Daniel Bartl (58. Patryk Kun), Marko Poletanović, Igor Sapała, Fran Tudor (72. Piotr Malinowski) - Ivan Lopez (46. Marcin Cebula 72. Daniel Szelągowski), Vladislavs Gutkoviskis, David Tijanić. Żółte kartki: Rafael Lopes, Tomas Pekhart, Paweł Wszołek - Legia; Igor Sapała, Petr Schwarz - Raków. Sędziował: Paweł Gil z Lublina.