W tym sezonie działacze, trenerzy, sami zawodnicy Legii co najmniej dwa razy mogli się przekonać, że wzmocnienie zespołu jest konieczne. Przegrane eliminacje Ligi Mistrzów, a potem Ligi Europy pokazały, że drużyna ma zbyt wiele braków, by myśleć o grze w europejskiej elicie. O tym wiedziano od dawna. Ale ostatni mecz ubiegłego roku ze Stalą Mielec zakończony porażką 2-3 obnażył też braki warszawskiego klubu na krajowym podwórku, był sygnałem ostrzegawczym, że nie należy wykluczyć kolejnych wpadek w Ekstraklasie. W tym kontekście przewaga jednego punktu nad Rakowem Częstochowa i Pogonią Szczecin nie musi wcale gwarantować obrony tytułu. W podsumowującej pierwszą część sezonu przedświątecznej rozmowie trener Czesław Michniewicz mówił, że chciałby, aby do transferów doszło jak najszybciej tak by nowi piłkarze zdążyli zgrać się z resztą drużyny. Minęło już blisko dwa tygodnie nowego roku, w tym czasie Lech Poznań, który co prawda nie jest dla Legii w tym sezonie rywalem do tytułu, ale zawsze ważnym punktem odniesienia w sposobie działania, dokonał trzech transferów. Sprowadził m.in. Bartosza Salamona, który miał znajdować się wśród potencjalnych nowych graczy mistrza Polski. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> Radosław Kucharski przekonuje, że Legia też działa. Potrzeba jej jest jednak czasu, by właściwie wybrać. - Chcielibyśmy, żeby ci zawodnicy dołączali do nas jak najszybciej, ale zaczęliśmy dopiero okienko transferowe w Europie i dużo może się jeszcze na rynku zmienić. Zakładamy przede wszystkim jakość piłkarza, który do nas dołączy, a na razie jesteśmy cierpliwi. Na tę chwilę, na tapecie mamy trzy nazwiska, ale zobaczymy jak dalej potoczy się sytuacja - powiedział dyrektor sportowy mistrzów Polski dla <a href="http://legia.com">legia.com</a>. Można się domyśleć o jakich zawodników chodzi. Po meczu ze Stalą Michniewicz mówił, że priorytetem są skrzydłowi i napastnik, choć wszyscy podpowiadają, że przydałby się Legii również środkowy obrońca. Na skrzydle podstawowymi zawodnikami są Paweł Wszołek i Luquinhas. W dalszej kolejności Michniewicz stawia na Joela Valencię, Mateusza Cholewiaka, ostatnio na młodzieżowca Kacpra Skibickiego. Wszołkowi kończy się w czerwcu kontrakt, Valencia jest wypożyczony, a dotychczasowe występy Ekwadorczyka na Łazienkowskiej - delikatnie rzecz ujmując - nie budziły podziwu. Na tej pozycji Legia nie ma za dużego pola do popisu. W ataku nie można wiecznie polegać na Pekharcie. Czech jest wyjątkowo skuteczny w lidze (13 goli), ale w Europie zawiódł, może dlatego, że jego styl gry i taktykę całej drużyny "pod niego" łatwo rozpracować. Rafael Lopes nieźle wypadł, ale tylko jako rezerwowy, Jose Kante zbyt często jest kontuzjowany, w ostatnich dniach pojawiły się informacje, że miałby odejść z Legii. Na środku obrony Legii 33-letni Artur Jędrzejczyk i dwa lata starszy Igor Lewczuk miewają zaskakujące kryzysy formy. Mateusz Wieteska często jest kontuzjowany Rok temu sytuacja była w Legii nieco podobna. Klub długo zwlekał z transferami, szczególnie napastnika, co było koniecznością po odejściu Jarosława Niezgody. W ostatniej chwili do zespołu dołączył Pekhart. Czech wkomponował się do drużyny dopiero po przerwie w rozgrywkach wymuszonej pandemią (ważne gole w Poznaniu z Lechem i w Krakowie z Wisłą), dobrze gra - ale tylko w Polsce - w tym sezonie. Na jego przykładzie wyraźnie widać, jak bardzo nowy piłkarz potrzebuje czasu na aklimatyzację. "Kilka, kilkanaście dni na wzmocnienia" w czasie, kiedy rozgrywki ruszają już pod koniec stycznia, a sezon będzie bardzo ścieśniony, wciąż istnieje ryzyko przerwania rozgrywek z powodu pandemii, zakażeń w drużynie, to całkiem długi okres, jaki dają sobie w Legii na transfery. Olgierd Kwiatkowski <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=linki2&utm_medium=linki2&utm_campaign=linki2">Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!</a>