Szef Legii, po zwolnieniu Ricarda Sa Pinto, którego w sierpniu reklamował jako trenera na trzy lata, wychodzi z otwartą przyłbicą do mediów. I nie ma nic do ukrycia. - Niestety, zawsze byliśmy w takiej sytuacji, że musieliśmy się kierować "tu i teraz" klubu i załatwiać bieżące problemy. Jedyny moment, w którym mogliśmy zrobić coś więcej, to była decyzja związana z końcem ubiegłego sezonu. Niestety, wtedy, z różnych względów, niezależnych od nas, nie udało nam się ściągnąć jednego z trzech trenerów, których mieliśmy na celowniku - opowiadał prezes Mioduski na antenie Canal+Sport. - Co do trenera Sa Pinto, liczyliśmy na to, że silną ręką ogarnie sytuację w szatni i szukaliśmy tego typu trenera. Nie było wielu wolnych na rynku. Wszystko wskazywało na to, że problemy zostaną rozwiązane, ale na trwałe to się nie udało i jesteśmy tam, gdzie jesteśmy - rozkładał ręce. Legia, po porażce 0-4 z Wisłą Kraków, w poniedziałek podziękowała Portugalczykowi Sa Pinto i drużynę powierzyła Aleksandarowi Vukoviciowi. Na krótką metę to już przyniosło efekt. Mistrzowie Polski posłali wczoraj na deski Jagiellonię i odrobili dwa punkty do liderującej Lechii. Ich strata do gdańszczan wynosi tylko trzy punkty. MiKi