- Pierwsza połowa bardzo dobra. Wszystko nam wychodziło. Strzeliliśmy piękne bramki, ale - jak to my - potrafimy sprezentować bramkę przeciwnikowi, dać mu trochę tlenu do szatni - oceniał pierwszą połowę po spotkania szkoleniowiec lidera Ekstraklasy. Legioniści po kwadransie prowadzili 3-0, strzelili jeszcze jedną bramkę, ale stracili gola w ostatniej minucie tej części gry. - W przerwie powiedzieliśmy sobie co musimy zmienić, ale nie wiedziałem, ze ta zmiana pójdzie w takim kierunku. Przestaliśmy szukać piątej bramki. Skupiliśmy się tylko na rozgrywaniu piłki. Nie byliśmy na piątą bramkę. Pogoń zwietrzyła swoją szansę, chciała atakować dużą ilością zawodników - analizował grę Legii po przerwie Michniewicz. - Skąd taka dysproporcja między pierwszą a drugą połową? Mówiłem o tym zawodnikom w szatni. Chciałbym, żeby jedna bramka w przyszłości, przy wyniku 4:1, nie zmieniała naszego oblicza, żebyśmy dalej byli świadomi siły, umiejętności i grali w taki sposób jak do 45. minuty. Bo to był naprawdę świetny mecz w naszym wykonaniu. Ale, niestety, gol rywali trochę nas zablokował w drugiej połowie. I nie stwarzaliśmy tak wielu sytuacji, nie byliśmy tak dobrze zorganizowani w ofensywie i defensywie - dodał. - Martwi mnie to, że kolejny raz sprezentowaliśmy rzut karny - tak było z Wartą, tak było teraz. W zupełnie niegroźnej sytuacji przeciwnik dostał rzut karny, jak najbardziej słuszny. I do końca były emocje - mówił trener mistrzów Polski. Czy świadomość, że Legia praktycznie zdobyła mistrzostwo Polski zblokowała drużynę po szybkim objęciu prowadzenia 3-0? - Nie myślimy w ten sposób. Każdy podchodzi z pokorą i szacunkiem do rozgrywek. Zostało siedem meczów, 21 punktów, tabela może wyglądać jeszcze inaczej. Cieszymy się, że mamy taką przewagę, ale to jeszcze nie jest koniec sezonu - stwierdził Michniewicz. ok