<a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking?sId=100&gwId=54819&posId=&sort=0">Ranking zawodników Lotto Ekstraklasy - kliknij i sprawdź!</a> Lech przegrał to spotkanie na własne życzenie. Poznaniacy zapłacili karę za własne tchórzostwo. Główna w tym wina trenera Nenada Bjelicy, który nie wiedzieć czemu w pierwszej połowie postawił ogromne zasieki w środku pola i obronie. W związku z tym na ławce usiadł skuteczny ostatnimi czasy Marcin Robak. A trzeba było zagrać odważnie, zwłaszcza że Jackowi Magierze kompletnie posypała się obrona po spotkaniu z Realem. Przeciwko Lechowi nie mogli zagrać Bartosz Bereszyński i Adam Hlouszek. Mocno odczuwalna za każdym razem jest nieobecność Czecha, bo w klubie nie ma drugiego lewego obrońcy po tym, jak w lecie podziękowano Tomaszowi Brzyskiemu. W związku z tym w sobotni wieczór mecz na lewej stronie defensywy rozpoczął Jakub Rzeźniczak, a na środku obok Jakuba Czerwińskiego zagrał Maciej Dąbrowski. Takie ustawienie defensywy aż prosiło o to, aby "Kolejorz" rzucił się do ataków. A tak to oglądaliśmy przez pierwszą połowę średnio ciekawą kopaninę. Warto zapamiętać z niej tylko sytuację z 41. minuty, kiedy Nemanja Nikolić nie trafił do pustej bramki. Po przerwie widowisko zyskało rumieńców. Obaj trenerzy przemeblowali nieco skład. Na boisko weszli m.in. Michał Kucharczyk i Robak. I to oni odegrali kluczowe role w tym meczu. To "Kuchy" popisał się świetną asystą przy golu Nikolicia. Serb z węgierskim paszportem pomknął na bramkę i wykorzystał sytuację sam na sam z Matuszem Putnockym. W końcówce warszawianie cofnęli się do obrony, a Lech zaczął coraz śmielej atakować. W dość niegroźnej sytuacji pomylił się wprowadzony chwilę wcześniej Michał Kopczyński, który kopnął w polu karnym Macieja Makuszewskiego. Szymon Marciniak wskazał na "wapno", a jedenastkę na gola zamienił Robak. No i wtedy się zaczęło. Lechici chcieli szybko rozpocząć grę, ale legioniści nie zamierzali oddać im piłki. Na boisku doszło do gigantycznej szarpaniny, w której głową rolę odegrał.... Jasmin Burić. Rezerwowy bramkarz Lecha ostro nawrzucał Arkadiuszowi Malarzowi. Nie za bardzo wiadomo, co mu powiedział, ale musiał go nieźle wkurzyć, bo Malarz, gdyby nie to, że był trzymany przez kolegów zacząłby wyprowadzać ciosy. Kiedy wydawało się, że to już koniec emocji w ostatniej minucie doliczonego czasu Łukasz Broź strzelił zza pola karnego, piłkę niezbyt dobrze wybił Putnocky, a do bramki dobił ją Kasper Hamalainen. Bardziej bolesnego ciosu dla swojego byłego klubu, Fin nie mógł sobie wyobrazić. Ale jak pokazały powtórki gol nie powinien zostać uznany, bo Hamalainen był na spalonym. Dzięki wygranej Legia opuściła strefę spadkową i zrównała się punktami z Lechem. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę!</a> Legia Warszawa - Lech Poznań 2-1 (0-0) Bramki: Nikolić (64.). Hämäläinen (90.+3) - Robak (90., karny) Legia: Arkadiusz Malarz - Jakub Rzeźniczak, Maciej Dąbrowski (46. Michał Kucharczyk), Jakub Czerwiński, Łukasz Broź - Tomasz Jodłowiec, Vadis Odjidja-Ofoe, Thibault Moulin (90. Kasper Hämäläinen) - Guilherme, Nemanja Nikolić, Miroslav Radović (84. Michał Kopczyński). Lech: Matusz Putnocky - Tomasz Kędziora, Lasse Nielsen, Jan Bednarek, Tamas Kadar - Łukasz Trałka (81. Radosław Majewski), Abdul Aziz Tetteh, Maciej Makuszewski, Szymon Pawłowski, Darko Jevtić (65. Marcin Robak) - Maciej Gajos (81. Dawid Kownacki). Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Widzów 28 842.