Była 77. minuta meczu, kiedy Orlando Sa zdecydował się na strzał zza pola karnego. Vytautas Czerniauskas odbił piłkę na bok, a do dobitki pobiegł Saganowski. Napastnik Legii wpakował futbolówkę pod poprzeczkę i zdobył setną bramkę w Ekstraklasie. Na swój jubileusz Saganowski pracował blisko... dwadzieścia lat. Po pierwszy trafił 14 października 1994. ŁKS grał wtedy z Pogonią Szczecin, a siedemnastoletni wówczas Saganowski pokonał Radosława Majdana. Do elitarnego klubu Saganowski dołączyłby pewnie dużo wcześniej, ale na przeszkodzie stanął poważny wypadek, któremu piłkarz uległ, pędząc swoim motocyklem. Okresy gry w polskiej lidze Saganowski przeplatał też występami w Feyenoordzie Rotterdam, HSV Hamburg, Vitorii Guimaraes, Troyes, Southamptonie, Aalborg i Artomisie. Saganowski pojawił się na boisku, bo Norweg na niedzielne spotkanie wypuścił całkowicie rezerwowy skład. Na boisku od pierwszych minut grali m.in. Mateusz Wieteska, Adam Ryczkowski czy 16-letni Krystian Bielik. "Sagan" rozpoczął mecz na ławce, ale w 71. minucie zmienił Arkadiusza Piecha. Kiedy "Sagan" pojawił się na boisku było już 1-0, bo chwilę wcześniej do bramki trafił Orlando Sa, wykorzystując bardzo dobre podanie Piecha. Gol Saganowskiego przypieczętował wygraną, ale Korona może mieć tylko do siebie pretensje, że do domu wraca z pustym przebiegiem. W pierwszej połowie koroniarze mieli kilka znakomitych sytuacji. Zabrakło skuteczności. Najlepszą z nich zmarnował w 38. minucie Jacek Kiełb. Skrzydłowy gości popędził na bramkę Legii, po tym jak fatalnie skiksował Wieteska. Kiełb miał przed sobą tylko bramkarza, a mógł jeszcze wystawić piłkę jednemu z kolegów. Zdecydował się na strzał z 10 metrów i... nie trafił. W drugiej połowie stuprocentową okazję dla gości zmarnował Paweł Golański. Niepilnowany zawodnik Korony, który w niedzielę zagrał jako ofensywny pomocnik, otrzymał podanie z prawej strony i z pierwszej piłki huknął w sam środek bramki. Konrad Jałocha instynktownie sparował futbolówkę na rzut rożny. Mimo wszystko Kiełb był najlepszym piłkarzem Korony w niedzielnym meczu. Sporo się nabiegał i jako jedyny stwarzał realne zagrożenie pod bramką Legii. W końcówce na murawie pojawił się Olivier Kapo. Francuski napastnik Korony imponował jednak tylko CV. W swoim dorobku ma m.in. występy w reprezentacji Francji, Juventusie Turyn i Auxerre. Po końcowym gwizdku sędziego Ryszard Tarasiewicz miał nietęgą minę. Jego drużyna "dała ciała" z grającą drugim składem drużyną mistrzów Polski i wciąż pozostaje "czerwoną latarnią" T-Mobile Ekstraklasy. Legioniści wygrali piąty kolejny mecz i awansowali na drugie miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Do zwycięstwa 2-0, mistrzom Polski wystarczyło oddanie... dwóch celnych strzałów. Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - Korona Kielce 2-0 (0-0) Bramki: 1-0 Orlando Sa (63.), 2-0 Marek Saganowski (76.) Żółta kartka - Korona Kielce: Leandro, Boliguibia Ouattara. Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 8000. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Zobacz terminarz, wyniki, tabelę i strzelców Ekstraklasy</a>