Michał Białoński, Interia: Piłkarze na plaży, a w klubie pewnie ostre przygotowania do walki o Ligę Mistrzów? Dariusz Mioduski, właściciel i prezes Legii: - Wbrew pozorom, plażujących piłkarzy nie mamy tak dużo. Wielu było na zgrupowaniach, a kilku przechodzi rehabilitację po kontuzjach. Trochę z obawą patrzymy na to, jak szybko zacznie się obóz, bo już 20 czerwca. Cały czas myślimy o wzmocnieniu zespołu. Główną drogą do wzmocnienia może być nieosłabianie (uśmiech). W kontraście do poprzednich władz Legii, które lansowały hasło: "Wszyscy są na sprzedaż", pan zamierza zmienić politykę i starać się zatrzymywać zwłaszcza szczególnie te "grube ryby" na czele z Vadisem Odjidją-Ofoe? - Jesteśmy takim klubem, z którego zawodnicy zawsze będą odchodzić i w pewnym sensie to jest nasz model biznesowy: musimy promować zawodników i pozwalać im na transfer. Najważniejsze, aby to się działo za takie pieniądze, które pozwolą nam się rozwijać jeszcze bardziej i ściągać nowych. W przededniu Ligi Mistrzów chcemy utrzymać ten trzon, który nas doprowadził do ostatnich sukcesów. Dlatego nie mówię, że nikt nie odejdzie, bo na pewno będą odejścia. Ale jeśli do nich dojdzie, to na pewno będą też przyjścia. Natomiast mam nadzieję, że zostanie trzon. Czy wśród przyjść stawia pan sobie priorytet w postaci sprowadzenia napastnika, po tym jak eksperymenty z Danielem Chimą Chukwu i Tomaszem Necidem nie udały się? - Tomek Necid to był eksperyment na pół roku i nie mamy do niego żadnych praw. On być może chciałby zostać w Legii, ale jego uposażenie jest tak wysokie, że trudno będzie to zrobić, a to nie jest zły piłkarz. Chima? Na pewno damy mu szansę. Oczekujemy, że spróbuje zawalczyć o miejsce w składzie. Wróci Jarek Niezgoda, oprócz tego rozglądamy się na rynku za napastnikami, choć to najtrudniejsza i najdroższa pozycja do obsadzenia. Mamy kilka "prospektów", nad którymi pracujemy. Jak pan się zapatruje na ESA37 bez podziału punktów? - Ja osobiście nie miałem problemu z podziałem punktów. Kluby Ekstraklasy, większością głosów, podjęły decyzję o jego zniesieniu. My jako Legia Warszawa absolutnie się do tego dostosujemy, jesteśmy częścią Ekstraklasy. Dla nas podział lub jego brak jest drugorzędny. Mamy wygrywać mistrzostwo Polski. Wycofanie podziału to etap przejściowy. W jakim kierunku - pańskim zdaniem - powinna podążać Ekstraklasa? Zwiększenie ligi do 18 zespołów, czy zmniejszenie do 14? Jaka powinna być strategia na dłuższy okres, pańskim zdaniem, jako właściciela największego i najbogatszego klubu? - Na ostatnim spotkaniu, jakie mieliśmy z prezesem Bońkiem wyraziłem swoje zdanie. Decyzja o zniesieniu podziału punktów, która obowiązuje do końca obecnej umowy na prawa medialnej, a w ciągu następnych 12 miesięcy, powinniśmy wypracować, wspólnie z PZPN-em, strategię dla polskiej piłki klubowej. Nie chodzi tylko o format rozgrywek, ale też o to, w jaki sposób mamy osiągnąć dwa cele: wyższe miejsce Polski w rankingu klubowym UEFA, by w ciągu siedmiu lat weszła do pierwszej "dziesiątki" - wówczas mistrz Polski automatycznie gra w Lidze Mistrzów, a wicemistrz będzie w eliminacjach; drugi cel ma charakter bardziej biznesowy. Potrzebujemy w polskiej piłce więcej pieniędzy i musimy się zastanowić w gronie klubów Ekstraklasy SA, jak to osiągnąć. W jaki sposób przyciągnąć partnerów biznesowych i sponsorów. To jest coś, czego oczekuję od naszego środowiska: klubów, Ekstraklasa i PZPN-u, działających łącznie, razem, bez animozji personalnych, które dzieliły środowisko dotychczas. Założenie jest takie, że w ciągu następnych 12 miesięcy taką strategię opracujemy. Co pan, jako lider i biznesmen ma do zaproponowania w tej kwestii? - Mam przemyślenia, koncepcje i propozycje. Dla mnie łatwiej będzie osiągnąć cele, jeśli zdecydujemy się na zmniejszenie ligi, a nie jej powiększanie. Rozumiem, że to jest politycznie bardzo trudne do zaakceptowania. Taka dyskusja musi się odbyć, żebyśmy wiedzieli, z czym się mierzymy. Prezes Boniek dobrze zna moje zdanie. Według mnie drogą do celu na pewno nie jest zwiększanie Ekstraklasy. Przynajmniej w najbliższych pięciu-siedmiu latach. W przyszłości, jako duży kraj, tego nie wykluczam. Teraz natomiast musimy się skupić na podnoszeniu jakości, na poprawieniu produktu pod względem sportowym i biznesowym. Czyli kluby muszą organizacyjnie dojrzeć, aby mówić o zwiększaniu ligi? - Dokładnie. Dzisiaj są kluby w Ekstraklasie, które mają problem ze spełnieniem podstawowych warunków gry w lidze. Rozszerzanie ligi to nie jest właściwa droga. Poprzez wpompowanie większych pieniędzy do klubów, doprowadźmy do tego, aby wszystkie w Ekstraklasie i większość w 1. Lidze była na takim poziomie, że każdy może awansować i bez problemu spełni warunki licencyjne. Czy polskie kluby są w stanie więcej "wyrwać" z praw telewizyjnych, niż przy obecnej umowie, która gwarantuje im 150 mln zł na sezon? Z jednej strony to rekordowy kontrakt, a z drugiej we Włoszech ostatni zespół Serie A dostaje więcej niż u nas cała liga. - Taka jest prawda. Ja nie mówię, że to był zły kontrakt, gdyż był on najlepszy, jaki można było wynegocjować w tym czasie. Natomiast za dwa lata powinniśmy wynegocjować nowy, na poziomie znacząco wyższym od obecnego. Polska piłka na to zasługuje i tego potrzebuje. Musimy doprowadzić do tego, aby ci, którzy kupują prawa do polskiej ligi, chcieli za nią więcej zapłacić. Przydałyby się do tego regularne awanse do Ligi Mistrzów, a nie takie raz na 20 lat? - Niewątpliwie sukces polskich klubów na arenie europejskiej podnosi atrakcyjność całej ligi. Widać to choćby po tym, że Legia Warszawa zapełnia wszystkie stadiony w naszym kraju. Moim marzeniem jest to, żeby to nie była tylko Legia, żebyśmy mieli jeszcze dwa, trzy, a nawet cztery takie kluby, które co roku grają w fazie grupowej co najmniej Ligi Europejskiej. Jeżeli będziemy to robić, nasz ranking klubowy będzie coraz lepszy, w końcu awansujemy do pierwszej "dziesiątki" i cała polska piłka na tym skorzysta. Plan na sierpień? Drugi awans do Ligi Mistrzów?- Taki awans pozwoliłby nam bardzo mocno ustabilizować sytuację, zainwestować w projekty, które są dla nas priorytetem. Bardzo byśmy chcieli tego awansu, jednocześnie musimy jednak też twardo stąpać po ziemi. Drużyny, które regularnie grają w Lidze Mistrzów pod względem budżetów odstają od nas. Będziemy potrzebowali odrobiny szczęścia, żeby się tam dostać. Planem minimum dla nas jest faza grupowa Ligi Europejskiej.Nie obawia się pan przeinwestowania w związku z pogonią za Ligą Mistrzów. Np. rumuński Cluj, czy słowacka Petrżalka po awansie do niej przestały istnieć.- W ostatnich kilku miesiącach trochę się o to bałem, czy nie oderwaliśmy się od rzeczywistości sposobem, w jaki prowadzimy ten klub. Zagrożenie dla klubu istniało. Dzisiaj, po tych dwóch i pół miesiącach zarządzania klubem, mogę powiedzieć, że wracamy do fundamentów. Jesteśmy bardzo dobrze usadowieni, żeby walczyć o cele. Zarówno po stronie sportowej mamy dobrze przygotowany zespół. Nie tylko na boisku, ale poza nim także. Jesteśmy dobrze ułożeni także jeśli chodzi o pozostałą część klubu, bardziej komercyjną, której przeciętny kibic nie widzi. Tworzymy strategię następnych lat. W sobotę na waszym stadionie odbył się finał Akademii Klasy Ekstra. Miło było oglądać setki dzieciaków łapiących bakcyl piłkarski. - Mnie też ucieszył ten widok. Mam nadzieję, że z tych grup wyjdą nie tylko nowi Lewandowscy, ale też całe pokolenia kibice polskiej piłki. Rozmawiał: Michał Białoński