Zbigniew Czyż, Interia: Legia zaliczyła świetny start w Lidze Europy. Nic tylko pogratulować, bo w pucharach prezentujecie się bardzo dobrze. Teraz zwycięstwo ze Spartakiem w Moskwie, wcześniej remisy na wyjazdach z Dinamem Zagrzeb i Slavią Praga. Czesław Michniewicz, trener Legii Warszawa: - Dziękuję. Cieszymy się, ale w Legii jest zawsze mało czasu, by się cieszyć lub martwić. Tu zawsze dużo i szybko się dzieje. Musimy teraz zrobić wszystko, aby w Ekstraklasie gromadzić punkty i gonić czołówkę. Wiemy, że nasze problemy się kończą, doszli nowi zawodnicy. Kadra jest mocna i jestem przekonany, że sobie poradzimy. Jeśli chodzi o Ligę Europy to jest się z czego cieszyć, bo polskie zespoły nieczęsto wygrywają na wyjeździe z renomowanym rywalem, znacznie mocniejszym finansowo i personalnie. - Oczywiście, zawodnicy mają satysfakcję, bo takie mecze jak ten w Moskwie zostają w pamięci. My musimy pilnować Europy, ale też skupić się na rozgrywkach ligowych. Przed pierwszą kolejką w Lidze Europy uwierzyłby pan, że będziecie po niej liderem? W meczu Leicester - Napoli był remis 2-2. - Bardziej bym uwierzył, że o tej porze będziemy liderami w polskiej lidze, a nie w Lidze Europy (śmiech). Za nami pierwsza kolejka, nikt nie pamięta, kto rok temu prowadził w grupie po pierwszej serii gier w Lidze Mistrzów. To miłe dla nas, ale o niczym nie przesądza. Cieszymy się, że już wkrótce przyjedzie do nas Leicester. Dla zawodników, sztabu i kibiców to fantastyczna rzecz. Zwycięstwo w Moskwie stawia Legię w bardzo dobrym położeniu. Może mieć istotny wpływ na zajęcie co najmniej trzeciego miejsca w grupie i awans do 1/16 Ligi Konferencji na wiosnę. - Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Zdobyliśmy trzy punkty, ale przed nami jeszcze wiele spotkań. Pozycja wyjściowa jest dobra. Aby jednak awansować do kolejnej rundy trzeba tych punktów jeszcze trochę zdobyć. Kilka dni temu rozmawiałem z trenerem Andrzejem Strejlauem i powiedział, że występ w pucharach to dla piłkarzy taki automat mobilizacyjny. Widać, że Legia w tym sezonie potrafi się zmobilizować na mecze w Europie a w Ekstraklasie ma z tym problemy. Z czego to wynika? - Ja od pierwszego meczu w Bodo widziałem drużynę zmotywowaną. Podczas zgrupowania w Austrii widziałem ogromną koncentrację, by awansować do pucharów. Mecz z Bodo/Glimt był kluczowy. Pewność siebie na pewno buduje, ale nie może spowodować, że przestaniemy trenować. Musi nas to jeszcze bardziej motywować, by w tej Europie zagościć na stałe, a nie zaliczyć epizod tylko raz na kilka lat. W Ekstraklasie musicie gonić czołówkę, zwłaszcza Lecha Poznań. Trzy porażki na wyjeździe już na początku sezonu mogą trochę martwić. - Dzisiaj łatwo sumować te porażki, ale jak cofniemy się w czasie, to zobaczymy, w jakich okolicznościach do nich dochodziło. Trzy punkty straciliśmy w Radomiu z Radomiakiem, gdy mieliśmy za chwilę mecz z Dinamo Zagrzeb o Ligę Mistrzów. W lidze graliśmy w niedzielę i musieliśmy zmieniać nasze ustawienie, a do tego doszły dwie czerwone kartki. Nie po to zdobywa się mistrzostwo, aby potem odpadać w pierwszej czy drugiej rundzie europejskich pucharów. My mieliśmy tego świadomość, że najważniejsza wtedy będzie Europa. W Radomiu mieliśmy też swoje problemy, bo dwie czerwone kartki osłabiły drużynę także na kolejne spotkania. Nie mogliśmy brać pod uwagę do gry Filipa Mladenovicia i Josue, którzy są dla nas bardzo wartościowymi zawodnikami. Mimo wszystko udało nam się wygrać na wyjeździe z Wartą, po dobrym spotkaniu. Później rozgrywaliśmy spotkanie z Wisłą Kraków. W czwartek wieczorem kończyliśmy mecz ze Slavią Praga, a w piątek pakowaliśmy torby i za chwilę jechaliśmy na mecz do Krakowa, gdzie trafiliśmy na dobrze dysponowanych rywali. W pierwszych minutach graliśmy słabiej, a gospodarze to wykorzystali. Później my mieliśmy dobre sytuacje - strzał Muciego, sytuacja sam na sam Mahira Emrelego, czy nieuznana bramka. Mamy jeszcze w pamięci przegrany mecz ze Śląskiem Wrocław. Mieliśmy w nim swoje okazje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Zatem nie ma paniki? - W naszych szeregach jest żal, że tych spotkań nie udało nam się wygrać, ale nie ma paniki. Meczów ligowych jest na tyle dużo, że na pewno wrócimy do gry. Potrzebujemy serii zwycięstw i musimy zrobić wszystko, żeby tak się stało. Po ostatnich wzmocnieniach Legia ma szeroki skład, konkurencję niemal na każdej pozycji. Ma pan plan, jak gospodarować siłami i potencjałem piłkarzy na długą jesień podczas której czeka was sporo meczów w Ekstraklasie, Lidze Europy i Pucharze Polski? - Mamy teraz możliwości, jeśli chodzi o rotację na wielu pozycjach i będziemy z tego korzystać. Dzisiaj praktycznie na każdej pozycji możemy dokonać roszady. Na newralgicznych wcześniej pozycjach mamy Yuriego Ribeiro, Mattiasa Johanssona i Kacpra Skibickiego. W środku pola, przed spotkaniem z Wisłą Kraków, mieliśmy taki moment, że do naszej dyspozycji był tylko Bartek Slisz. Teraz mamy tam również Ihora Charatina, czy Jurgea Celhaka. Oczywiście, nie wszyscy zawodnicy będą zadowoleni z tego, ile czasu dostaną na boisku, ale musimy zrobić wszystko, żeby jak najdłużej grać we wszystkich rozgrywkach, wtedy wszyscy będą zadowoleni. W środę Legia zagra w Pucharze Polski na wyjeździe z Wigrami Suwałki. Dojdzie do wielu zmian w składzie? - Na pewno dojdzie do sporej rotacji. We wtorek wyjeżdżamy do Suwałk, gdzie będziemy trenować popołudniu. Zawodnicy, którzy nie są przewidziani na to spotkanie, zostaną w Legia Training Center i będą trenować. W czwartek spotkamy się ponownie wszyscy. Na pewno będą korekty, bo w pierwszym składzie musi wystąpić dwóch młodzieżowców, czyli dwóch kolejnych musi być na ławce rezerwowych w razie gdyby coś się stało. Ci którzy trenują z nami długo, a mniej grali, m.in. Lindsay Rose czy Joel Abu Hanna, mają duże szanse, żeby wystąpić w tym spotkaniu. Jak wygląda aklimatyzacja w zespole nowych piłkarzy? - Nowi piłkarze nie mają z nią problemów. Mamy jednak mały problem z brakiem czasu. Brakuje nam wspólnych treningów. W przerwie na mecze reprezentacji wyjeżdża z klubu 15-16 zawodników. Teraz musimy działać w biegu, ale w pewnym sensie jest to przyjemne. Musimy się mocniej mobilizować i być dobrze zorganizowani, każda minuta treningu musi być odpowiednio wykorzystana. Na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski powołania ponownie nie otrzymał Mateusz Wieteska. Gdyby pan był selekcjonerem, powołałby go do kadry teraz? - Mateusz Wieteska jest bardzo dobrym piłkarzem i uważam, że zasługuje na uwagę. Jeżeli ktoś się wyróżnia w polskiej lidze, to na pewno właśnie Mateusz, tak samo jak Artur Jędrzejczyk. Artur miał świetną rundę wiosenną, ale teraz również gra bardzo dobrze. Ktoś powie, że to nie jest perspektywiczny gracz, ale jak się popatrzy na Chielliniego, czy innych zawodników zdobywających mistrzostwo Europy, to widać, że tacy zawodnicy dają spokój drużynie. Cieszę się z powołań dla naszych piłkarzy do każdej reprezentacji, ale równocześnie będę czuł niepokój, czy nasi zawodnicy w niej grają, czy nie doznali kontuzji i kiedy wrócą. A po najbliższej przerwie reprezentacyjnej czeka nas bardzo ważny ligowy mecz z Lechem Poznań. Z Czesławem Michniewiczem rozmawiał w Książenicach Zbigniew Czyż